Dzisiejszy rozdział dedykuję Marion. No bo... zawsze mnie wspiera, jest i cały czas pisze o wannach. Więc... ENJOY READING and HAPPY NEW YEAR!
Uciekłam. Najzwyczajniej uciekłam. Czemu? Właściwie to nie wiem dlaczego. Nie wiem czego miałam się spodziewać. Bałam się jego reakcji. Tak. Chyba tak. Szybkim krokiem skierowałam się do Dormitorium. Musiałam wyglądać dziwacznie, bo kiedy tylko weszłam dziewczyny zaczęły mnie wypytywać:
- Bell, co się stało? - spytała Dro, która przedwczoraj wróciła ze szpitala.
- Nie, ni... - chciałam jej odpowiedzieć, ale przerwała mi Ann.
- Wyglądasz jakby ktoś cię oszołomił, na pewno wszystko dobrze?
- Tak, wszystk... Nie… to znaczy tak. -wydukałam - Całowałam się z Jasonem. - wypaliłam w końcu.
- Iiii? - zapytała Annn.
- Nic... - mruknęłam.
- Jak to nic? Całujesz się z nim, ot tak! Musi być coś! - wzburzyła się czarna.
- Jak mówię, że nic to nic! - sama się zdenerwowałam, bo raczej nie należałam do osób nadmiernie spokojnych.
- Rozejm dziewczyny, rozejm! - wrzasnęła Andromeda stając na łóżku.
- Nie widzisz, że ona jest zdenerwowana! - ofuknęła dziewczynę, francuzka. - Bella, mon cherie*, co się stało. - kontynuowała spokojniej.
przyzwyczaiłam się już do tego, że używała różnych zdrobnień w języku francuskim. Używała go też, wtedy gdy była na maksa wkurzona, delikatnie mówiąc.
- Właściwie to nie wiem co się stało. - westchnęłam. - Niby było normalnie, dopóki... no wiecie.
- Normalnie, czyli? - spytała rozemocjonowana Dro.
- Tańczyliśmy, tak jak zwykle. Później, jakoś tak wyszło. Byliśmy blisko siebie. Za blisko. No i wtedy przysuneliśmy nasze twarze jeszce bliżej, jak w transie. I no... pocałowałam go, a może on mnie? Nie jestem w stanie stwierdzić. - pokręciłam głową i spuściłam wzrok.
- No to mon chemin**, idziemy. Nie czas na smutki. Choć ja na twoim miejscu, bym się nie smuciła, gdyby Evan... - kręconowłosa odpłynęła gdzieś daleko...
- Ziemia do Eve! - wrasnęła Anny.
I w ten oto sposób, opuściłyśmy dormitorium numer 7, w lochach.
***
Po zameldowaniu się u Filcha, wyruszyłyśmy do Hogsmede. Na pirwszy ogień poszły sukienki. Ann wybrała pierwsza. Powiedzmy, że nie była ozbytnio wymagająca. Wybrała małą czarną, przed kolano, bez ramiączek. jeśli coś można określić mianem ''Shocking blue'', to tylko sukienkę Dromedy. Przylegająca do ciała granatowa mini, delikatnie zmarszczona na wysokości biustu, była, nie powiem, odważna. Kolejnym łupem była zielona sukienka Evy. Długa do ziemi z wycięciem na nogę, o dosyć prostym kroju. Zostałam już tylko ja.
***
Przemierzałyśmy uliczki, które równie dobrze, mogły by być umieszczone na pocztówkach, szukając jakiegokolwieksklepu z odzieża elegancką.
Po chwili usłyszałam głos. Głos tak dobrze mi znany, nie tylko z Hogwartu, ale również z mojego rodzinnego domu. Jego właścicielka była wyraźnie zła. Nie, zdecydowanie lepszym określeniem było; zirytowana i lekko załamana. Narcyza Black.
- Do cholery, Lucjusz! Jeśli coś ci nie pasuję to mnie zostaw i nie idź ze mną na ten cholerny bal, z łaski swojej. A jeśli tak postąpisz, to won stąd, bo nie chcę więcej oglądać twojej paskudnej gęby, ty wredny, zadufany w sobie, arystokratyczny dupku. Bo inaczej przysięgem, słyszałeś, słowo Blacka, że cię zagryzę, wypatroszę, zakopię, zatańczę na kopcu, wykopię, poćwiartuję, zrobię zupę, zjem i z uśmiechem wyrzygam, za przeproszeniem! - moja, jakże ''urocza'' siostrzyczka chwilowo się uspokoiła. Podkreślam, chwilowo.
Wynurzyłyśmy sie z naszej kryjówki. To co ujrzałyśmy, było dość nie codzienne. Malfoy kuił się pod wzburzoną Black, klęcząc i zakrywając twarz dłońmi.
- Cyziu, ja-ja przepraszam. - wydukał przerażony.
- Postanowiłyśmy opuścić to miejsce. Cyźka potrafi być naprawdę "przyjemna".
Po chwili trafiłyśmy na jakąś boczną uliczkę.
"Que Chic" głosił szyld. Weszłyśmy do sklepu. Wszędzie wisiały prześliczne suknie.
- Pomóc w czymś? - spytała kobieta w średnim wieku.
- Nie, rozejrzymy się. - odparłam.
Podłogę pokrywały machoniowe deski, a ściany pokryte były szmaragdową tapetą. Na ciężkich manekinach wisiały sukienki. Znajdowały się również na wieszakch. Wszystkie były śliczne, alenie w moim stylu. Dalej przemierzałam plątaninę, tych wyszukanych kreacji w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. WW końcu ujjrzałam sukienkę wiszącą leniwie na wieszaku. Obcisły czarny gorset i zwiewnna spódnica do kolan. To jest to!
***
Kiedy weszłyśmy do Pokoju Wspólnegoi wtedy potwierdziły się moje obawy.
Narcyza wciąż była obraażona na Malfoy'a.
- Ja naprawdzę przepraszam. Cyziu błagam wybacz mi. - szeptał, podąrzając za swoją dziewczyną.
- No to o balu może zapomnieć. - stwierdziła ze śmiechem Dro. - Kiedy nasza kochana Cyźka się wkurzy, nie łatwo ją udobróchać.
***
Obudziłam się rano całkiem wyspana. To już dzisiaj. Bal Bożonarodzeniowy. Ale jest dopiero 10, bal zaczyna się o 20:00. Trzeba będzie jakoś zagospodarować ten czas. Najpierw jednak muszę się umyć i pójść na śniadanie.
***
Nadeszła godzina sądu. No może trochę przesadzam, bo jest dopiero 18:30, ale dziewczyny już kazały zacząć mi się szykować. Coś im po donosiłam, porozmawiałam i z 18 zrobiła się 19. Wpadłam w panikę. Na szczęście z odsieczą przyszła Cyzia, która (dzięki bogu) pogodziła się już ze swoim chłopakiem. Zaczęłam od wsunięcia sukni, 19:15. Usiadłam przed toaletką, a Narcyza zrobiła mi śliczny makijaż, 19:30. Delikatne różowe usta, świetnie komponowały się z oczami pokrytymi czarnym, błyszczącym cieniem do powiek. Teraz jeszcze tylko buty, 19:45. Mój wybór padł na czarnę szpilki. No i jeszcze dodatki, 19:50. Gdyby nie moja, starsza siostra, to chyba bym sobie poradziła. W końcu założyłamn minimalistyczny wisiorek z czarną kuleczką, kolczyki do kompletu (z kuleczkami c:).
No i wzięłam jeszcze czarną kopertówkę ze srebrnym zapięciem w kształcie kulki.
- Dziewczyny! Jest już za 5! - wrzasnęła Eva.
Przystąpiłyśmy zatem do wyścigu, my VS czas. Bieg w szpilkach, w szczególności po schodach, nie należy do rzeczy najprzyjemniejszych, ale jest możliwy. Zjawiłyśmy się na schodach równo o 20. Kiedy zeszłyśmy ( z rzeczonych schodów) dostrzegłyśmy naszych partnerów.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął Jay, kłaniając się z uśmiechem na ustach.
Oferował mi ramię. Po niecałych 10 sekunach usłyszeliśmy muzykę, a drzwi Wielkiej Sali otworzyły się...
mon cherie* - moje kochanie (z franc.)
mon chemin** - moja droga (z franc.)
___________________________________
Miało być dłużej, ale się nie wyrobiłam :( Jestem zagranicą (przesunięcie czasowe), więc zasuwam na Sylwestra. Bajecznej zabawy ;D Całuję was wszystkich i jak już mówiłam HAPPY NEW YEAR!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Luna
Piękny rozdział. Intrygujące jest to obco pokłóciła się Cyzia z moim kochanym Lu. No a sukienka Belli jest bajeczna przynajmniej w mojej glowie po przeczytaniu opisu :) Szkoda ze rozdział tak krótki. No ale czekam na next.
OdpowiedzUsuńWeny Dora <3
To o co Cyzia pokłóciła się z Luckiem wyjaśni się w następnym rozdziale ;)
UsuńSukienka Bell, bajeczna masz rację.
Dzięki!
Całuję!
Luna
Cuuuudo! :3 Porównując ten rozdział do pierwszych, zachwyca długością i zawartością. ;) Ahh... ten moment, kiedy Cyzia strofowała Lucka... *o* To było naprawdę coś. Wspaniała chwila warta zapamiętania. <3
OdpowiedzUsuńCzy ja dobrze widzę? Naprawdę dobrze? QQ Dedykacja! Dla mnie? Nie trzeba było... (info dla K.: to prawda, że nie umiem przyjmować komplementów z godnością, zawsze odnoszę wrażenie, że na nie nie zasłużyłam). A tak już na poważnie, to ogromnie przyjemnie zastać na innym blogu (niż swój własny) swój pseudonim i to nie w komentarzu. ;* Dziękuję, dziękuję. Łiii! *o*
Spóźniłam się, ale lepsze takie życzenia niż żadne, prawda? :P WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU! ^^
Masz zupełną rację, ten moment jest warty zapamiętania XD Przesadzasz z tym cudny i zachwyca (ja też tego nie umiem, nie martw się c:), ale i tak dzięki. n adedykacje sobie zasłużyłaś ;) Spóźnione podziękowania za życzenia, też chyba lepszę niż żadne. zatem, DZIĘKI TOBIE TEŻ!
UsuńCałuję!
Luna
Uwielbiam kiedy Cyzia pokazuje pazurki, a Lucjusz jest taki potulny, by ją jakoś uspokoić. :3
OdpowiedzUsuńCzekam zdecydowanie na bal i na to co się na nim wydarzy. ;)
Ciekawe co Lucjusz narozrabiał... xDD
Kochana, szczęśliwego nowego (spóźnionego ;c).
Całuski, Cyzia. ;**
Oj Lucek sobie nagrabił! Bal już niedługo. No, a przecież każdy kocha taką Cyzię ;)
UsuńCałuski
Luna
Twój blog jest cudowny :)
OdpowiedzUsuńAle zdarzają ci się błędy, no ale kto ich nie robi?
Opowiadanie czyta się szybko i fakt jest faktem, że nie które rozdziały są krótkie, ale bynajmniej łatwo jest dogonić :)
Nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów, bo dopiero dzisiaj zabrałam się za czytanie twojego bloga, ale w każdym napisałabym to samo: "Super rozdział itd."
Uwielbiam jak kobiety są takie złe i wbijają do ziemi tych niewdzięcznych chłopów!!! (Nie przejmuj się tak mam po nadmiarze słodyczy XD)
Zdecydowanie najbardziej podobało mi się jak Cyzia naskoczyła na Lucjusza
No cóż... na dziś żegnam się z tobą, czekam na rozdział, życzę weny i pozdrawiam
Twoja nowa stała czytelniczka, Alicja <3
I zapraszam cię na moje blogi:
Usuńhttp://harrypotter112a.blogspot.com/
http://czarodziejkazsekretnamoca112a.blogspot.com/
http://zagubieniwkrainieksiazek1.blogspot.com/
Dziękuję ci bardzo :) Takie komentarze… ach! Strasznie się ciesz, że będę mieć nową stałą czytelniczkę!Ja też kocham ten moment :') Na blogi na pewno zajrzę <3
UsuńCałuję!
Luna
-Skomentuję!
OdpowiedzUsuń-Nie, musisz ogarnąć chemię!
-Mylisz się, muszę wreszcie skomentować ten wspaniały rozdział!
-Teraz to ty się masz uczyć na klasówkę z biologii!
-No to patrz!
I tak oto wygrałam walkę z sumieniem ;)
Wpadam na chwilkę, więc komentarz nie będzie długi. Uwielbiam ten rozdział! Jeden z moich ulubionych ^^ kocham kiedy Cyzia jest taka stanowcza i urocza, jak to ładnie określiłaś ;3 nie wiem co Lucek zmajstrował, ale chętnie pomogę Cyzi w zemście ^^
Jak juz pisałam, rozdział cudo i czekam na kolejne, a tymczasem uciekam do nauki :)
Całusy ;*
P.S. Piękne zdjęcie Heleny ♡
Ja też lubię ten rozdział i Cyźka taka urocza. Zemsta na Lucku… Cieszę się, że się podobało :)
UsuńCałuję!
Luna
- Emm...? Halo? - wsunęła się do pokoju cichutko jak myszka - Wiesz... Chcę ci tylko powiedzieć, że super rozdział. Normalnie wkurzyłabym się za zakończenie, ale teraz to ja jestem tą złą - uśmiechnęła się smutno i momentalnie opuściła głowę - Eee... Nie wiem co powiedzieć... Dlatego... Może zniknę co? Jak za starych, dobrych czasów... - znowu się lekko uśmiechnęła, ale wyszła normalnie drzwiami.
OdpowiedzUsuńYuri, stało się coś?
UsuńJa też nie wiem co napisać, więc po prostu dzięki =3
Całusy!
Luna
Hej, he, hej!
OdpowiedzUsuńZacznę może od tego, że dzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga, i dzisiaj skończyłam, więc widzę OGROMNĄ różnicę.
W budowie zdań, długości rozdziałów, ilości błędów, rozbudowaniu opisów.
Zrobiłaś wielki postęp, od momentu, gdy założyłaś tego bloga.
Podoba mi się pomysł, jest taki...oryginalny. Poza szablonowy.
O, jak już o szablonie mowa, to prześliczny, przyznaję!
Jednak wróćmy do treści. Błagam, więcej Jay'a!
Ach i fragment z Cyzią! <3
Bella jest jedną z moich ulubionych bohaterek (chociaż nie przepadam za Voldemortem), a ty pogłębiasz moją miłość do niej.
Cóż, to chyba wszystko, trzymam kciuki za kolejne rozdziały, za wenę, za Bellę i jej przyjaciół...no nic, powodzenia!
Mrs. Pritchard
Matko, dzięki! Naprawdę uważasz moje opowiadanie za poza szablonowe? Trochę się martwię, bo wszyscy piszą mi, że mam super szablon, a ja go niedługo zmieniam. :/
UsuńTwoje życzenia niedługo zostaną spełnione :*
Dzięki za te kciuki :*
Luna