sobota, 28 lutego 2015

17) Walentynki - gorzej już być nie mogło?! (potwierdzone przez autorkę -.-)

Rozdział dedykuj Ann, za najlepsze 15 minut o klacie Aarona ;)

Minęły dwa tygodnie. Dwa tygodnie, od kiedy się obudziliśmy. Był luty, weekend. Leżałam sobie spokojnie na łóżku i czytałam książkę. Mój spokój zakłóciła jednak moja urocza siostra, Andromeda. Zgniotła mnie(delikatnie mówiąc).
- Wstawaj, leniu! Idziemy do Hogsmeade! - wrzasnęła.
- Z jakiej to okazji?
- Walentynki, walentynki! - zapiszczała.
Walentynki - beznadziejne święto, którego na pewno nie spędzę z ową piszczącą istotą, zwaną moją siostrą.
- To co robimy? - spytałam licząc, że reszta ma czas.
- Jestem umówiona z Evanem... - mruknęła Eva, miętosząc brzeg pidżamy.
- Ann? - zaskomlałam.
- Przepraszam - pokręciła głową.
- To w takim razie, pójdę na kremowe z Jay'em i Ted... - zobaczyłam wyraz twarzy Dro - W takim razie, tylko z Jasonem - westchnęłam.
***
Wyglądałam normalnie. Miałam na sobie czarny sweter, jasne rurki i ciemny płaszcz. Rozpuszczone włosy i wiszące kolczyki ze zniczami. W takim oto stroju, wraz z moją torebką, opuściłyśmy dormitorium. Dziewczyny wielokrotnie mnie przepraszały. Nie byłam na nie zła, w końcu to było ich życie.
***
Smętnym krokiem włóczyłam się po Hogsmeade. Ścieżki były białe, dachy były białe. Tylko ja byłam czarna. Boże, jak to głupio brzmi! To znaczy, byłam w czarnym płaszczu i czarnym szaliku, moje czarne włosy miałam rozpuszczone, więc w pewnym sensie byłam czarna... Mniejsza o to. Cholernie mi się nudziło. Mój humor odpowiadał mojemu nastrojowi (był czarny). Było tak nudno, że nie wiem, co powiedzieć. Więc chyba coś opowiem. O tym jak Narcyza uciekła z Malfoy'em? Może kiedy indziej. Opowiem o Evie. To dobry temat. Może nie będzie tak nudno.
***
Skończyła się przerwa świąteczna. Był wieczór. Pierwsza kolacja w Wielkiej Sali. Byłam wtedy na pierwszym roku. Wszyscy byli znudzeni. Po sali niosło się echo rozmów. W pewnym momencie dyrektor powstał. 
- Serdecznie chciałbym powitać Evę Feve, byłą uczennicę Beauxbatons.
Do pomieszczenia wkroczył wątła, wysoka dziewczyna z długim, czarnym, grubym warkoczem. Lekko się trzęsła. Usiadała na stołku, stojącym na środku. Założyli jej na głowę tiarę. Minęło dobre piętnaście minut i nic. Czapka milczała. I wtedy wrzasnęła to, czego nikt się nie spodziewał...
- Slytherin!!!
Powlekła się do stołu. Zrobiłam jej trochę miejsca i posłałam pokrzepiający uśmiech. Wtedy zobaczyłam, że jej tęczówki są...
***
Usłyszałam jakąś rozmowę i odruchowo schowałam się za drzewem. Zza krzaków wyszła, taaa... No, jak jej tam? Ta, która dołączyła na początku czwartej klasy i też była francuz... I Jason. Dopiero po chwili skojarzyłam fakty. Dziś były walentynki. Dziewczyna zbliżyła się do Krukona i... Nie chciałam na to patrzeć, uciekłam..
***
To bardzo zabawne. Wiecznie uciekam przed Jasonem. A teraz? Siedzę pod drzewem i staram się nie rozpłakać, ale kiepsko mi to wychodzi. Jak, ostatnio, wszystko. A ostatnio pomiędzy mną, a nim nieźle się układało. Myślałam, że może kiedyś... Stop, Bell! nie rób sobie złudnej nadziei. Bell... Jason tak na mnie mówi... Stop! Zachowujesz się jak rozchichotana małolata. Weź się w garść i przestań płakać... Kiedy się rozpłakałam? Miłość jest beznadziejna...
***
Powolnym krokiem podszedłem do mojego ulubionego drzewa, żeby przysiąść na korzeniu. Czułem się  fatalnie. Właśnie pocałowała mnie dziewczyna, do której nic nie czuję. W dodatku wydaje mi się, że dałem jej nadzieję... a przecież chciałem ją tylko pocieszyć. Niedawno rzucił ją chłopak. Nawet nie chciałem z nią spędzić walentynek. Szukałem kogoś, ale wtedy natknąłem się na nią. Była taka smutna, że nie miałem serca jej zostawić. Gadaliśmy i... tak nagle, mnie pocałowała. A Bell... To widziała.
***
Spojrzałam w prawo i zobaczyłam jego, Jasona. Już miałam uciec, ale on złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego łzawiącymi oczami. W jego oczach widziałam smutek.
- Pozwól mi wytłumaczyć - powiedział.
- Nie ma czego. Życzę szczęścia.
- Błagam!
- Masz jedną szansę.
***
Po skończonej opowieści, pokiwałam głową. Brzmiało wiarygodnie, ale mimo wszystko czułam się oszukana.

Chwycił mój podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy. Czas się zatrzymał. Zapach jego perfum mnie odurzył i... stało się.
______________________
Miałam ostatnio problemy z weną, internetem i szablonem. Musicie mi wybaczyć. Mam nadzieje, że się podobało. Wszelkie zaległości n a waszych blogach, postaram się nadrobić.

Kisses :*
Luna


12 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo mi się podoba :) jest krótki, ale zawiera wszystko, co trzeba :) Cyzia uciekła z Luckiem?!? Co? Jak? Dlaczego?! Gdzie? Jest bezpieczna?! Ja żądam rozwinięcia tego wątku! Co z tego, że to blog o Belli :P i jakie oczy miała Eva? I dlaczego tiara zastanawiała się tak długo? I co ten Jason się daje całować pierwszej lepszej pannie? Mam nadzieję, że już wkrótce zaspokoisz moją ciekawość :P
    Całusy i dużo, dużo, weny
    Ciocia Bella ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, to było dawno. Może jeszcze rozwinę ten wątek z ucieczką. Bo Jason jest głupi XP A na kolor oczu Evy musisz jeszcze poczekać :*

      Usuń
  2. Mam jedno zastrzeżenie do wyglądu. Mianowicie chodzi o to, że opis "O autorce" jest na środku i najeżdża na tekst. Nie wiem, czy tylko u mnie tak jest, ale powinnaś to sprawdzić.
    Biedna Bella. A ten się dał całować?! Przecież mógł się wyrwać. A ta dziewczyna, co go całowała, to kto??? Nowy wrób Bell. A końcówka była urocza... I ta historia Evy.
    Pozdrawiam
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już z szablonem naprawione. Ten Jason jest beznadziejny... -.- Dzięki :D

      Usuń
  3. Rozdział świetny, naprawdę mi się pdoobał, Każdy kolejny jest cooraz lepszy. :* Końcówka była bardzo poruszająca, oh Bella, Bella... :(
    Do następnego rozdziału, pozdrawiam. :)
    Cyzia ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Luna chodziła po korytarzu szukając tak bardzo wkurzającej ją Cleto. Doszła do rozwidlenia, gdy coś wpadło na nią z zatrważającą szybkością.
    - AUA! ASSARII!
    - Zamknij się - syknęła.
    - McGonagall? - spytała z przymrużeniem oczu.
    - Skąd miałam wiedzieć, że jeśli użyję "Incendio" obok niej to się jej tiara podpali? - powiedziała z niewinnym uśmiechem.
    - Ech... Kryj się - dziewczyna pomknęła w drugą stronę, a Luna podeszła do wściekłej nauczycielki. - Dzień dobry pani profesor. Ja bym sugerowała "Aquametti" - jej różdżka usłyszała zaklęcie i oblała nauczycielkę. - Ups...
    - CLETO! LOVEGOOD! (?) MACIE SZLABAN!
    Luna pognała za Assarii i wyciągnęła telefon, który zabrzęczał.
    "CO JAK TO TEN DUPEK, JASON ZDRADZA BELLATRIX Z JAKĄŚ DURNĄ FRANCUZKĄ?! *cenzura* GO! Dobra, wytłuamczył się. I tak go nienawidzę. I niech spinkala na drzewo, pókim dobra! Ona ma być z ... Tomem, tak? I dzięki za McGonagall :D"
    Boże Yuri... Zabiję cię przy pierwszej okazji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nie dobra! Nie wiem jeszcze jak mam na nazwisko :'D Nie tylko ty nie lubisz Jasona. Ja bym go zabiła! Nie kapuje... Jaki Tom?

      Usuń
  5. Powinna miotnąć w niego zaklęciem, mimo takiej historii. Jak Bellatrix!I Informuj mnie o nowych rozdziałach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tobą! Będę cie informować :)
      Zapraszam na mojego drugiego bloga: fred-angelina.blogspot.com

      Luna

      Usuń
  6. Właśnie Sb uświadomiłam, ze zapomnialam tu dodac komantarza! Stokroć cie przepraszam.
    Rozdzialik slodki, no i Bella i Jason - cud
    Lecę do 18.
    Dora <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest świetny! Biedna Bella się popłakała a tu się okazało, że nie ma o co... Ciekawa jestem, czy da popalić tamtej dziewczynie. Lecę czytać 18 rozdział :* Pozdrawiam!
    Dziewczyna z Hogwartu

    OdpowiedzUsuń