wtorek, 27 października 2015

20) "...Nic już nie da się zrobić..." cz.1

Powoli wszedłem do Skrzydła Szpitalnego. Niestety ktoś tam był. Narcyza Black. Zauważyła mnie, ale nie kazała mi wyjść.
- Hej - uśmiechnęła się blado.
- Mogę...? - zapytałem niepewnie, wskazując na krzesło.
- Siadaj. - mruknęła.
Pomieszczenie było białe i jasne, jak zwykle. Jedyną czarną rzeczą w promieniu kilometrów wydawały się włosy Bellatrix.  Narcyza była pochylona nad Bellą, ale kiedy przyjrzałem się jej bliżej odkryłem, że wcale nie patrzy na dziewczynę. Uporczywie wpatrywała się w posadzkę tak jakby widziała coś, co tylko ona mogła dostrzec...
***
Było ciepłe popołudnie. Razem z Bellatrix siedziały w kuchni i wertowały książkę z przepisami, szukając jakiegoś, który nadałby się na tą okazję.
- To jest niezłe - mruknęła Bella, wskazując na stronę z przepisem na "tartę gruszkową".
- Nawet spoko. - odmruknęłam.
- Dlaczego szepczemy? - zapytała czarnowłosa (szeptem), uśmiechając sie głupkowato.
- Bo tak. - odpowiedziałam jej trochę głośniej.
-To co, Cyziu? Zaczynamy? - spytała Bella zacierając ręce.
- A, jakże, siostro, a jakże! - dostałyśmy napadu głupawki.
Po chwili, niegdyś czarna kuchnia stała się zupełnie biała, z powodu nawałów mąki, które w niewyjaśniony sposób wydostały się z paczek.

- Łap! - wrzasnęła.
Po chwili jajko wylądowało w moich włosach, a my obydwie na podłodze. A wtedy..
*** 
- Bella! Ona nie oddycha!- krzyknął jakiś męski głos.
Szłam do Skrzydła Szpitalnego żeby odwiedzić Bellę, a tu takie coś! Ruszyłam tam biegiem, ślizgając się na śliskiej posadzce. Wbiegając do sali szpitalnej wpadłam na jakiś parawan. 
- Andromeda! - krzyknęła moja starsza siostra.
Bella leżała nieruchomo tak jak zawsze, ale coś był nie tak. Armatura pokazująca częstotliwość uderzeń serca, się wyłączyła, albo... Albo jej serce przestało bić...
***
Pani Pomfrey machała nad nią różdżką. Eva szlochała cicho. Ann waliła głową w ścianę. Narcyza wbiła szklane spojrzenie w podłogę. Andromeda krzyczała. Ted próbował ją uspokoić. Energiczność pani P. słabła, z każdym ruchem była coraz bardziej zrezygnowana. Czas dłużył się niemiłosiernie. Ja tylko siedziałem na krześle i obserwowałem sytuację. 
- Idź po Albusa - szepnęła pani Pomfrey.
Poszedłem, więc. Właściwie pobiegłem, dyrektor pobiegł za mną. Powiedziałem tylko,że musi ze mną iść nie powiedziałem dlaczego. Byłem przerażony, strach paraliżował moje ciało. Właściwie nie wiem czemu jeszcze biegłem. Z każdym krokiem czułem, że się przewrócę, ale biegłem dalej. Byłem pewny, że się zgubię, nie dotrę do celu. Jednak dotarłem. Dumbledore pomagał pielęgniarce, on też wymachiwał różdżką. 
Nie wiem ile czasu minęło. Godzina? Dwie? W każdym bądź razie, po tym czasie dyrektor opuścił różdżkę. Pomfrey również. 
- Co się stało? - zapytałem nieprzytomnie.
- Nic już nie da się zrobić - westchnął Dumbledore.
***
Moje serce eksplodowało na tysiące kawałeczków. Nic nie było wstanie mnie powstrzymać, nawet ramiona Ted'a. Krzyknęłam jeszcze głośniej. Padłam na jej łóżko. Nie poruszała się. Umarła. To był koniec.
***
Był mroczny, mokry dzień. Dzień pogrzebu mojej siostry bliźniaczki. Bellatrix Black. Płakałam. Ludzie ubrani na czarno stali w równych rzędach. Płakałam. Byli smutni. Życie nie miało sensu. Było zimno. Płakałam. Leżała w czarnej trumnie. Blada. Ze swoimi czarnymi, kręconymi włosami, długimi czarnymi rzęsami. Płakałam. W czarnym ubraniu. 
Spojrzałam na nią ostatni raz, płakałam, zanim zamknęli trumnę. Dwóch mężczyzn spuściło ją do rowu. Płakałam... I...
***
Obudziłam się w jakimś twardym, małym, zamkniętym pomieszczeniu. Byłam obolała. Nie mogłam się podnieść było za mało miejsca. Zaczęłam krzyczeć...
_____________________________________________________
Długo mnie nie było. Nie chcę się tłumaczyć. Liczy się to, że rozdział jest, nie? Tęskniłam <3 Jak można wywnioskować na podstawie tytułu, jest to pierwsza część. Rozdział dziwny, nieposkładany, ale chyba spoko. W niektórych momentach bohaterowie są rozkojarzeni, gadają i myślą jak małe dzieci. O to chodziło ;) Mam nadzieję, że się wam podobało. 

Całusy!
Luna

PS Co się schrzaniło z szablonem :( Postaram się coś z tym zrobić.  Edit: Juz wszystko OK :)

3 komentarze:

  1. Cudnie!
    Najlepsza końcówka. To takie przerażające nagle obudzić się w trumnie. Ale w jaki sposób ona najpierw umarła, a potem użyła? Dziwne, dziwne mam nadzieję, że niedługo wyjaśnisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uważam, że to musi być okropne, brr. Na wyjaśnienia będziesz musiała jeszcze chwilę poczekać, bo to bardzo złożona sprawa ;)

      Luna :*

      Usuń
  2. http://zaaczaarowanaa.blogspot.com/ zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń