Strony

środa, 31 grudnia 2014

14) "Musi być coś!"

Noch, hejka!
Dzisiejszy rozdział dedykuję Marion. No bo... zawsze mnie wspiera, jest i cały czas pisze o wannach. Więc... ENJOY READING and HAPPY NEW YEAR!

 Uciekłam. Najzwyczajniej uciekłam. Czemu? Właściwie to nie wiem dlaczego. Nie wiem czego miałam się spodziewać. Bałam się jego reakcji. Tak. Chyba tak. Szybkim krokiem skierowałam się do Dormitorium. Musiałam wyglądać dziwacznie, bo kiedy tylko weszłam dziewczyny zaczęły mnie wypytywać:
- Bell, co się stało? - spytała Dro, która przedwczoraj wróciła ze szpitala.
- Nie, ni... - chciałam jej odpowiedzieć, ale przerwała mi Ann.
- Wyglądasz jakby ktoś cię oszołomił, na pewno wszystko dobrze?
- Tak, wszystk... Nie… to znaczy tak. -wydukałam - Całowałam się z Jasonem. - wypaliłam w końcu.
- Iiii? - zapytała Annn.
- Nic... - mruknęłam.
- Jak to nic? Całujesz się z nim, ot tak! Musi być coś! - wzburzyła się czarna.
- Jak mówię, że nic to nic! - sama się zdenerwowałam, bo raczej nie należałam do osób nadmiernie spokojnych.
- Rozejm dziewczyny, rozejm! - wrzasnęła Andromeda stając na łóżku.
- Nie widzisz, że ona jest zdenerwowana! - ofuknęła dziewczynę, francuzka. - Bella, mon cherie*, co się stało. - kontynuowała spokojniej.
przyzwyczaiłam się już do tego, że używała różnych zdrobnień w języku francuskim. Używała go też, wtedy gdy była na maksa wkurzona, delikatnie mówiąc.
- Właściwie to nie wiem co się stało. - westchnęłam. - Niby było normalnie, dopóki... no wiecie.
- Normalnie, czyli? - spytała rozemocjonowana Dro.
- Tańczyliśmy, tak jak zwykle.  Później, jakoś tak wyszło. Byliśmy blisko siebie. Za blisko. No i wtedy przysuneliśmy nasze twarze jeszce bliżej, jak w transie. I no... pocałowałam go, a może on mnie? Nie jestem w stanie stwierdzić. - pokręciłam głową i spuściłam wzrok.
- No to mon chemin**, idziemy. Nie czas na smutki. Choć ja na twoim miejscu, bym się nie smuciła, gdyby Evan... - kręconowłosa odpłynęła gdzieś daleko...
- Ziemia do Eve! - wrasnęła Anny.
I w ten oto sposób, opuściłyśmy dormitorium numer 7, w lochach.
***
Po zameldowaniu się u Filcha, wyruszyłyśmy do Hogsmede. Na pirwszy ogień poszły sukienki. Ann wybrała pierwsza. Powiedzmy, że nie była ozbytnio wymagająca. Wybrała małą czarną, przed kolano, bez ramiączek. jeśli coś można określić mianem ''Shocking blue'', to tylko sukienkę Dromedy. Przylegająca do ciała granatowa mini, delikatnie zmarszczona na wysokości biustu, była, nie powiem, odważna. Kolejnym łupem była zielona sukienka Evy. Długa do ziemi z wycięciem na nogę, o dosyć prostym kroju. Zostałam już tylko ja. 
***
Przemierzałyśmy uliczki, które równie dobrze, mogły by być umieszczone na pocztówkach, szukając jakiegokolwieksklepu z odzieża elegancką.
Po chwili usłyszałam głos. Głos tak dobrze mi znany, nie tylko z Hogwartu, ale również z mojego rodzinnego domu. Jego właścicielka była wyraźnie zła. Nie, zdecydowanie lepszym określeniem było; zirytowana i lekko załamana. Narcyza Black.
- Do cholery, Lucjusz! Jeśli coś ci nie pasuję to mnie zostaw i nie idź ze mną na ten cholerny bal, z łaski swojej. A jeśli tak postąpisz, to won stąd, bo nie chcę więcej oglądać twojej paskudnej gęby, ty wredny, zadufany w sobie, arystokratyczny dupku. Bo inaczej przysięgem, słyszałeś, słowo Blacka, że cię zagryzę, wypatroszę, zakopię, zatańczę na kopcu, wykopię, poćwiartuję, zrobię zupę, zjem i z uśmiechem wyrzygam, za przeproszeniem! - moja, jakże ''urocza'' siostrzyczka chwilowo się uspokoiła. Podkreślam, chwilowo. 
Wynurzyłyśmy sie z naszej kryjówki. To co ujrzałyśmy, było dość nie codzienne. Malfoy kuił się pod wzburzoną Black, klęcząc i zakrywając twarz dłońmi.
- Cyziu, ja-ja przepraszam. - wydukał przerażony.
- Postanowiłyśmy opuścić to miejsce. Cyźka potrafi być naprawdę "przyjemna".
Po chwili trafiłyśmy na jakąś boczną uliczkę.
"Que Chic" głosił szyld. Weszłyśmy do sklepu. Wszędzie wisiały prześliczne suknie.
- Pomóc w czymś? - spytała kobieta w średnim wieku.
- Nie, rozejrzymy się. - odparłam.
Podłogę pokrywały machoniowe deski, a ściany pokryte były szmaragdową tapetą. Na ciężkich manekinach wisiały sukienki. Znajdowały się również na wieszakch. Wszystkie były śliczne, alenie w moim stylu. Dalej przemierzałam plątaninę, tych wyszukanych kreacji w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. WW końcu ujjrzałam sukienkę wiszącą leniwie na wieszaku. Obcisły czarny gorset i zwiewnna spódnica do kolan. To jest to! 
***
Kiedy weszłyśmy do Pokoju  Wspólnegoi wtedy potwierdziły się moje obawy.
Narcyza wciąż była obraażona na Malfoy'a. 
- Ja naprawdzę przepraszam. Cyziu błagam wybacz mi. - szeptał, podąrzając za swoją dziewczyną.
- No to o balu może zapomnieć. - stwierdziła ze śmiechem Dro. - Kiedy nasza kochana Cyźka się wkurzy, nie łatwo ją udobróchać.
***
 Obudziłam się rano całkiem wyspana. To już dzisiaj. Bal Bożonarodzeniowy. Ale jest dopiero 10, bal zaczyna się o 20:00. Trzeba będzie jakoś zagospodarować ten czas. Najpierw jednak muszę się umyć i pójść na śniadanie.
***
Nadeszła godzina sądu. No może trochę przesadzam, bo jest dopiero 18:30, ale dziewczyny już kazały zacząć mi się szykować. Coś im po donosiłam, porozmawiałam i z 18 zrobiła się 19. Wpadłam w panikę. Na szczęście z odsieczą przyszła Cyzia, która (dzięki bogu) pogodziła się już ze swoim chłopakiem. Zaczęłam od wsunięcia sukni, 19:15. Usiadłam przed toaletką, a Narcyza zrobiła mi śliczny makijaż, 19:30. Delikatne różowe usta, świetnie komponowały się z oczami pokrytymi czarnym, błyszczącym cieniem do powiek. Teraz jeszcze tylko buty, 19:45. Mój wybór padł na czarnę szpilki. No i jeszcze dodatki, 19:50. Gdyby nie moja, starsza siostra, to chyba bym sobie poradziła. W końcu założyłamn minimalistyczny wisiorek z czarną kuleczką, kolczyki do kompletu (z kuleczkami c:).
No i wzięłam jeszcze czarną kopertówkę ze srebrnym zapięciem w kształcie kulki. 
- Dziewczyny! Jest już za 5! - wrzasnęła Eva.
Przystąpiłyśmy zatem do wyścigu, my VS czas. Bieg w szpilkach, w szczególności po schodach, nie należy do rzeczy najprzyjemniejszych, ale jest możliwy. Zjawiłyśmy się na schodach równo o 20. Kiedy zeszłyśmy ( z rzeczonych schodów) dostrzegłyśmy naszych partnerów. 
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął Jay, kłaniając się z uśmiechem na ustach.
Oferował mi ramię. Po niecałych 10 sekunach usłyszeliśmy muzykę, a drzwi Wielkiej Sali otworzyły się...    

mon cherie* - moje kochanie (z franc.)
mon chemin** - moja droga (z franc.)
___________________________________
Miało być dłużej, ale się nie wyrobiłam :( Jestem zagranicą (przesunięcie czasowe), więc zasuwam na Sylwestra.  Bajecznej zabawy ;D Całuję was wszystkich i jak już mówiłam HAPPY NEW YEAR!!!!!!!!!!!!!!!!!! 


Luna


                          
              

niedziela, 28 grudnia 2014

Liebster Blog Award!!!!!!!!!!!!

Najpierw tańczyłam z poduszką (obudziłam tatę c:).  Później skakałam po wszystkich łóżkach (mama wykorzystując moją euforię, kazała mi prać skarpetki >-<). Potem się poryczałam. A kiedy się już uspokoiłam, zobaczyłam, ża zostałam nominowana po raz drugi, więc znowu się poryczałam :')

Nominowały mnie dwie cudone dziewczyny, Chloe Ann Wolf (dla mnie Wilczek) i Assari Yuri Cleto (ja wolę Ri).  Kochane dziękuję! Dzięki, dzięki, dzięki! gdyby można było to bym was nominowała, ale nie można :c

Najpierw pytania od Wilczka:
Jak zaczęła się twoja historia z pisaniem?
Jakieś opowiadania pisałam już w trzeciej klasie, ale tak naprawdę to zaczęła w wakacje, kiedy miałam 10 lat.
Jaki jest twój ulubiony kisiel/budyń?
Budyń <3
Lubisz duplo?
Kocham =*
Byłaś za granicą gdzie ile razy?
Nie lubię sie chwalić. Zatem przyjmijmy, że parę razy w Europie i Azji, no i raz w Ameryce.
Jak ma na imę twoja najlepsza przyjaciółka/przyjaciel?
Maja :)
W którym dniu i miesiącu się urodziłaś?
7 października.
Ile masz osób w klasie?
18
Czy jeśli wszystko jest możliwe, to możliwe jest, żeby coś było niemożliwe?
Skoro wszytsko jest możliwe...
Masz jakiegoś zwierzaka? Jakiego?
Pieska, kundelka, Lunkę =3 Wzieliśmy ją tego dnia, kiedy zaczęłam pisać bloga.
Lubisz Chloe Ann Wolf?GG
A kto nie lubi?

A teraz pytanka Ri:
Masz do wyboru słoik Nutelli albo nieśmiertelność, co wybierasz?
Nutelllllllllllllla <3
czy sądzisz, że ludzie - tacy jak ja - są zabawni, czy wręcz przeciwnie?
Czemu mam sądzić, że nie jestem zabawna?
Dlaczego prowadzisz bloga?
Mam mnóstwo pomysłów na historię, no i chcę pozostawić po sobie ślad w tym blogowym świecie ;)
Planujesz kiedykolwiek wydać jakąś książkę?
Nooo, tak :)
Dostajesz smoka. Jak wygląda? Jak sie nazywa? Jakie są jego szczególne zdolności?
Imię... Loony. Nie jestem zbyt kreatywna. Zdolność czytania w myśłach, kontrolowania umysłu, opowiadania snów i przepowiadanie przyszłości c:
Czytałaś kiedykolwiek ''Zwiadowców''?
Nie
Dlaczego akurat ta tematyka bloga?
Mało jest blogów o Belli. Ja chcę opowiedzieć jej historię po swojemu.  Oglądasz anime? Jeśli tak  to jakie?
Nie :( Trybut, Heros, Potterhead czy coś innego?
Potterhead =3 Ktoś chce spalić twoje wszystkie książki, co robisz?
Palę tego ktosia :) Yuri to Yuri, a zasady są po to żeby je łamać. Zatem mamy więcej pytań =)
Okay?
  
Która z Insygni Śmierci?
Peleryna ;)
Najgrubsza książka, którą przeczytałaś?
Nie pamiętam :(Jakie masz przezwisko? Dlaczego? Jeśli nie posiadasz, to chciałabyś w ogóle mieć jakieś? 
Dla przyjaciół jestem Mary, ale w rodzince mówią do mnie Mania, albo Luna *-* Gollum jest najlepszy na świecie, nie? :D xD
Raczej XD
Co dostałaś na święta?
Bluzkę za godłem Hogwartu, szalik Ravu, torbę z patronusem,sukienkę, czekoladki i 5 książek :)
Idealne miejsce do czytania książki?
Wanna XD

Pytania ode mnie:
1. Gdybyś mogła zmienić imę to jak by brzmiało?
2. Czy jest jakaś postać (książka,film), z którą się utożsamiasz?
3. Twoje ulubione zagraniczne miasto?
4. Film vs książka?  
5. Lubisz Hunców? Jeśli tak, to którego najbardziej?
6. Gdybyś miała zostać Huncwotką to jak brzmiałby twój pseudonim?
7. Drugie imię?
8. Czym wg. ciebie jest lamorożec?
9. Gdybyś miała spędzić resztę życia w książkowym/filmowym miejscu (np: Narnia,Hogwart), które byś wybrała?
10. Wolisz Lunę czy Bellatrix?
11. Lubisz mnie, prawda? XD

Nominuję:
Ciocie Bellę
Cyzię
Lilkę
jealous girl
Pannę Zgredkową
Crux
Asię A&J
Angie 13
Tigrę
Klaudynę K.
jogi_hp

Te osoby w pełni na to zasłużyły :)

Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. 

INFO: Rozdział pojawi się 31, dzięki za 3000 wyświetleń miśki =*

Luna












środa, 24 grudnia 2014

13) "Opowieść Cyzi i mnóstwo innych ważnych wydarzeń"

Hej misiaki =3
Wesołych, cudnych świąt. Żebyście często wyszczerzali swoje ząbki, weselili się. Prezntów moc i śniegu! Ten rozdział dedykuję wszystkim i każdemu z osobna. Cioci Belli, Assari, Chloe, marion, Charty, Cyzi ♫i wszystkim :* Już prawie 3 000 wyświetleń :O
Superaśnych świąt!

Wieczorem obie zasiadły na łóżku Bellatrix.
- Jak ją pokonałaś, skoro była odporna na zaklęcia? - wypaliła Bell.
- To nie było łatwe…

… kiedy cię znalazłam, Agromosklątkopazura chciała cię pożreć. Szukałam cię, chciałam cię pocieszyć. Eva powiedziała mi, że wyszłaś. Przeszukałam cały zamek, a kiedy cię nie znalazłam, potem poszłam na błonia. Wtedy zobaczyłam tego potwora. Najpierw miotałam zaklęciami. Wszystkie się od niego odbijały. Nie wiedziałam, co mam robić. Zaczęłam rzucać w nią kamieniami i wtedy zostawiła ciebie, i ruszyła w moją stronę - opowiadała Narcyza, a jej oczy z każdą chwilą robiły się coraz bardziej szkliste. - Nie miałam pojęcia, czym mogę ją pokonać. Złapałam jakiś patyk i zaczęłam ją okładać, ale wtedy jeszcze bardziej się rozwścieczyła. Odbiegłam kawałek, żeby móc pomyśleć. Nie było to takie łatwe. W końcu wymyśliłam, żeby transmutować źdźbło trawy w miecz. Zadałam pierwszy cios. I z rany zaczęła lać się srebrna krew - Cyzia zaczęła lekko drżeć. - Ciosałam mieczem na prawo i lewo, krwi było coraz więcej. W końcu trafiłam na wielkie, szmaragdowe oko na środku jej głowy - jedyną część ciała, która nie była srebrna. Oko spadło na ziemię. I... - w jej oczach stanęły łzy - ...zabiłam ją.
Bellatrix podała siostrze chusteczkę.
- W trakcie tej walki, - kontynuowała już nieco spokojniejsza. - Agromosklątkopazura zraniła mnie w dłoń. Zaczęłam mocno krwawić i wtedy, nie wiedzieć czemu, podniosłam to oko. To był szmaragd. Kiedy dotknął zranionego miejsca, zapiekło boleśnie, ale po chwili po rozcięciu nie było śladu. Szybko zaczęłam przykładać kamień do twoich ran. Wszystkie się zagoiły. Została tylko ta na brzuchu – dygocącą ręką wskazała na moją ranę. – Pomyślałam… no wiesz, mogłabyś spróbować z Dro.
Bella doskonale wiedziała, o co chodzi siostrze.
- Kiedy do niej jedziemy?
- Po południu – Narcyza uśmiechnęła się delikatnie.
***
Usiadłam obok Andromedy i złapałam ją za rękę. „Trzeba spróbować.” - pomyślałam.
Przyłożyłam kamień do serca - tak jak radziła Cyźka. Czekałam chwilę, ale nic się nie działo. Chciałam już zabrać kamień. Wtedy Dromeda otworzyła oczy. To nie były jej oczy. Było w nich coś szalonego, niebezpiecznego. I ten zielony błysk…
Andromeda warknęła i rzuciła się na mnie. W geście obronnym, wyciągnęłam kamień przed
siebie. Po chwili szmaragd roztrzaskał się na drobne kawałki, a Dro opadła na łóżko.
- Co to było? – wydyszała, patrząc na mnie przerażona.
- Nie wiem – odetchnęłam, zbierając resztki kamienia. Miałam przeczucie, że jeszcze mi się przyda.
***
Szłam korytarzem na śniadanie. Andromeda miała wrócić za 2 dni i ogromnie cieszyłam się na myśl, że odzyskam moją siostrę. Nagle, Cyzia minęła mnie w podskokach.
- Coś ty taka wesoła? – zaczepiłam ją.
- Opublikowali nową książkę o magicznych stworzeniach – odpowiedziała rozpromieniona.
- I? – nie rozumiałam, dlaczego miałoby ją to tak ucieszyć.
- Pojawił się tam rysunek i opis Agromosklątkopazury, którego autorką jestem ja!
- Magizoolodzy to zatwierdzili? - wypytywałam siostrę.
- No raczej - uśmiechnęła się.
- Co ty jeszcze wymyślisz...
***
- Drodzy uczniowie, - dyrektor powstał ze swojego krzesła, ustawionego pośrodku stołu dla nauczycieli. - w tym roku Bal Bożonarodzeniowy odbędzie się 27 grudnia, a wyjście do Hogsmeade w celu zakupienia niezbędnych drobiazgów 25. Na bal mogą przyjść uczniowie od trzeciego roku wzwyż, z parą obowiązkowo.
I wtedy zaczęły się podekscytowane szepty. A ja? Pewnie nie pójdę. Bo kto by chciał być moją parą?
Zatrzymałam się na chwilę przy drzwiach. Rudolf zmierzał w moją stronę, Jason również. Ten ostatni doszedł pierwszy. Widząc Krukona, Lestrange się wycofał.
- Bell poszłabyś ze mną na bal? - zapytał. - Jako przyjaciółka, oczywiście – dodał pospiesznie, widząc moją minę. - Jeśli nie chcesz, to nie – mruknął, zanim zdążyłam coś powiedzieć, i chciał odejść, ale go zatrzymałam.
- Chcę – zapewniłam go, energicznie kiwając głową. Tylko… wiesz… ja nie umiem tańczyć - odparła zawstydzona.
- Nauczę cię.
- I nikt się o tym nie dowie?
- Nikt. Obiecuję.
- A więc zgoda – uśmiechnęłam się.
- Wiesz gdzie jest Pokój Życzeń? - spytał chłopak.
- Tak.
- Zatem, pod Pokojem Życzeń, jutro o 19.
Uśmiechnął się i odszedł w stronę schodów.
***
Szłam na moją ostatnią „lekcję tańca”. Był 25 grudnia, potem miałam się udać z dziewczynami do Hogsmeade. Jay czekał na mnie przy drzwiach.
Sala wyglądała tak samo jak zawsze. Wysoki sufit, ściany pokryte lustrami. Czas również jak zawsze leciał szybko. Tańczyłam już naprawdę nieźle. W pewnym momencie nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie. Czułam jego oddech. Nasze usta powoli złączyły się...
____________________________________
Nie jestem specjalnie zadowolona z tego rozdziału. Taki chaotyczny, mało opisów. Musiałam w nim umieścić dużo wątków, a czasu nie miałam za wiele. Chciałam wam coś wstawić na święta. 

Całuski i HAPPY CHRISTMAS =*
Luna

sobota, 13 grudnia 2014

Kolejne wymówki?...

"Uśmiechnij się!
To łatwiejsze niż tłumaczenie 
komuś dlaczego jesteś smutny."

Tak kolejne wymówki… Jak można się domyślić rozdział nie pojawi się w niedziele. Wiem, zawaliłam na całej linii. Po prostu nie dam rady. Wczoraj miałam gości, dziś byłam na jakimś rodzinnym obiedzie, a jutro jest premiera przedstawienia, mojego kółka teatralnego. Może jakoś jeszcze udałoby mi się coś sklecić na szybko po premierze, ale moja beta nie zdążyła by tego sprawdzić. W ogóle los się ostatnio do mnie nie uśmiecha. W czwartek wybiłam sobie palec i spadłam ze schodów, przez ten palec nie mogę pisać (ręcznie), więc nie mogłam napisać dwóch sprawdzianów, które były w piątek. Zatem na poprawach, w poniedziałek muszę napisać trzy sprawdziany, jeśli będę mogła pisać. No i jeszcze lektura. Ech… Nieciekawie. Za to od przerwy świątecznej do 10 stycznia powinny pojawić się ok.5 rozdziałów, bo po świętach urywam się ze szkoły ^^ 

Przepraszam, ze was zawiodłam.
Luna


niedziela, 7 grudnia 2014

12) "Twoje pieprzone szczęście, Black"

Yuri, nie bij! 
Przepraszam za to opóźnienie, ale mam zepsuty komputer :/ Ciociu, dzięki za radę =3
Wiem Yurcia, że i tak dostanę (przynajmniej) Cruciatusem, ale spróbuję cie jakoś udobruchać. Z tego właśnie powodu zadedykuję ci ten rozdział, bo inaczej nie dane, mi będzie napisanie nowego rozdziału ani zrobienię niczego innego, ponieważ podzielę los Lilki */ Tą notkę dedykuję również Cioci Belli, aby zmniejszyć jej tęsknotę za Bellcią. Pragnę również ogłosić całemu światu, że to właśnie ona została moją BETĄ!!!

Właściwie nie umiała powiedzieć co to było. Wyglądało jak miniaturowa Akromatarantula, miało w sobie coś ze Sklątki Tylnowybuchowej, a nogi zakończone były ostrymi pazurami. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. No i jeszcze jedno: To ''coś'' było srebrne. Srebrne! Dopiero teraz zdała sobie sprawę że ''coś'' obnażyło ostre kły, z których ciekła bordowa maź. Starała się odgonić czarne myśli, włożyła rękę do kieszeni w poszukiwaniu różdżki. Uświadomiła sobie, że magiczny patyk spoczywa właśnie na jej łóżku. Super! Po prostu super! Pisane było jej zginąć w tak beznadziejny sposób. Twoje pieprzone szczęście, Black! Poczuła odór spalenizny. Tylko tego brakowało! To coś miota ogniem, jak Sklątka! Cudnie!
- A teraz uśmiechnij się Black i zamknij oczy, - prowadziła wewnętrzny monolog - jak nie patrzysz mniej się boisz, a poza tym musisz jakoś wyglądać w trumnie, nieważne, że będziesz do połowy spalona, zachowaj godność dziewczyno.
Stała tak z zamkniętymi oczami, szczerząc się jak głupia. czekała na śmierć, długą i bolesną śmierć.
Usłyszała kroki. Później był tylko ból, ból i ciemność. Dotarł do niej jeszcze krzyk. Znała ten głos.
***
Narcyza Black przemierzała korytarze Hogwartu. Była wyraźnie zdenerwowana. Wiele osób powiedziałoby, że to przez jej chłopaka, Lucjusza Malfoy'a. Nie. Nie tym razem. Jej stan spowodowała siostra, która trafiła do szpitala. Była właśnie w trakcie szukania drugiej siostry, na którą, jak na złość nie mogła trafić. Raźnym krokiem zmierzała na Błonia. Poczuła zimny listopadowy wiatr, okryła się szczelniej płaszczem.
- Skoro nie ma jej w zamku, musi być po tym swoim drzewem. - pomyślała i prędko doszła do wyznaczonego kierunku.
To co tam zobaczyła, zaparło jej dech w piersiach i zmroziło krew w żyłach.
Jej siostrę próbowała zabić... raczej próbowało zabić coś w rodzaju Akromotarantulo-sklątko- pazurowatego czegoś. Było srebrne. Zaatakowała.
- Incedio! - nic. -Reducto! - dalej nic. - Confringo! - wrzasnęła histerycznie. Zrozumiała, że zaklęciami nic nie zdziała. Musi to zabić... jakoś inaczej.
***
Obudziła się w białym, aczkolwiek jasnym pomieszczeniu czując lekki ból. Spojrzała na swój brzuch, który był źródłem nieprzyjemnego pieczenia. Na brzuchu miała bandaż. Odwinęła go lekko, aby zobaczyć podłużną szramę przecinającą jej blady brzuch. Westchnęła, przypomniała sobie wszystko. Reszta ran aktualnie się goiła, co powodowało nieprzyjemne szczypanie. Słyszała cichy szept, spokojny głos oraz jeden wyraźnie rozchisteryzowany głos, który niewątpliwe należał do jej kochanej siostrzyczki. Do tego jakiś głęboki i męski. Ale był jeszcze jeden, tak podobny do jej własnego. Była prawie pewna, że ten głos należy do Dromedy.
- Cześć Cyziu, Cześć Dromeda! - wykrzyknęła, lecz rana zapiekła boleśnie.
Zebrani w pokoju odwrócili się do niej. Był tam Dumbledore,  jej ojciec, Pani Pomfrey, mama, Cyzia i… nie było Dro. Zrozumiała. Ten głos należał do jej matki. Miały podobne głosy, tylko Narcyza miała inny. Wyższy i mniej dostojny.
- Dobrze się czujesz? - spytała Cyzia.
- Tak, dobrze. - odparła ciszej, pamiętając o wcześniejszym bólu.
- Na pewno, Bell? -spytała z troską w oczach.
- Tak, na pewno. Gdzie jest Andromeda? - spytała.
- W szpitalu. - odpowiedział jej ojciec ze smutkiem w jego, zazwyczaj nie okazujących emocji, błękitnych oczach arystokraty.
- Śpi? - dopytywała się czarnowłosa.
Ojciec tylko pokiwał głową i spuścił wzrok. Widząc to dziewczyna przytuliła się do niego. Dopiero teraz zobaczyła coś, czego nie mogła dostrzec wcześniej. Łzy. Cyganus nie miał skłonności do okazywania słabości. Kiedy wyswobodziła się z objęć ojca dostrzegła, że na policzkach matki również lśniły łzy. Z Cyzi wyleciała cała Euforia, spowodowana jej przebudzeniem. Jej policzki też stały się mokre. A co jak ona się nie obudzi? Nie da rady bez niej żyć.
- Za ile będę mogła stąd wyjść. - zwróciła się do pielęgniarki, powracając do rzeczywistości.
- Myślę, że jutro, ale na razie Panienka musi się przespać. - odrzekła kobieta.
Rodzice i Dumbledore przegnali się z nią i wyszli pospiesznie, tylko jej starsza siostra została.
Usiadła na łóżku.
- Wszystko będzie dobrze. - szepnęła i pocałowała ją czoło.
- A, o mało co  bym zapomniała. Jutro idziemy do Dromci! - wyszczerzyła ku niej ząbki i zniknęła za drzwiami.
bella zachichotała cicho, przełykając jakiś paskudny eliksir. Poprawiając poduszkę stwierdziła jedno. Wielu rzeczy nie była pewna, ale swoją rodzinę kochała z cała pewnością. Choć nie wiem jak zwariowani, arystokratyczni czy sztywni byli, są jej rodziną i zawsze będzie ich kochała. Z takimi oto przyjemnymi myślami, odpłynęła do krainy snu.
***
Obudziła się kolejnego ranka. W tym samym jasnym pomieszczeniu. Spojrzała na zegar wskazujący dziesiątą dwadzieścia jeden. Wzięła tacę ze śniadaniem z szafki nocnej. Po ranch, oprócz blizny na brzuchu. Gdy powoli przeżuwała tosta w jej głowie pojawiły się pytania. Jak Cyzia pokonała to coś? Czy Dromi w ogóle się obudzi? Nie zdążyła odpowiedzieć na jedno, bo przydreptała do niej pani Pomfrey z poranną dawką eliksirów.
- Czy ta rana się zagoi? - spytała wskazując na brzuch.
- Niestety, nie. - rzekła kobieta.
Widzisz Black? Czasami trzeba użyć szarych komórek. Teraz na zawsze będziesz posiadać tę oto piękność.
Do Skrzydła wparowała najstarsza córka Blacków.
- Ty jeszcze nie gotowa? - spytała Narcyza.
Uśmiechnęła się do siostry i pobiegła do łazienki.
***
Deportowali się przed odpychającym starym domem handlowym. Jej ojciec podszedł do wystawy i szepnął coś do manekina. Bardzo ciężko było dostać się do wystawy nie tonąc w tłumie. Po chwili jednak znajdowali się już w sterylnej poczekalni.
-Poszukuję Andromedy Black, mogła by mi pani powiedzieć gdzie ją przenieśli? - spytała Druella Black.
- Pani córka została przeniesiona na 1 piętro Urazy Magizoologiczne, sala nr.5. - odpowiedziała recepcjonistka.
Całą ekipą ruszyli na 1 piętro. Gdy dotarli do odpowiedniej sali Bellatrix spojrzała na swoją siostrę. Nie było już ran. Jedynie na jej brzuchu znajdował się bandaż, a ona bez problemu domyśliła się co się pod nim znajduję.
- Kiedy się obudzi? - spytała najmłodsza Black.
- Prawdopodobnie nie długo, ale trzeba się liczyć z tym, że to nie nastąpi. - odrzekł uzdrowiciel.
- Mamy na ten temat pewną teorię. - zaczął Albus. - Podejrzewamy, że to coś…
- Nie coś, tylko Agromosklątkopazura! - wypalił dobrze wychowana siostrzyczka czarnej, przerywając dyrektorowi.
- wsztrzyknęło jej jad, przez co śpi, a rana nie chcę się zagoić. - dokończył Dumbledore, jakby w ogóle mu nie przerwano.
- To dlaczego Bella nie śpi?- spytała Narcyza.
- Ujmijmy, że przerwałaś jej w odpowiednim momencie. Jest bardzo silna. - kontynuował dyrektor.
- I zaklęcio-odporna! - wrzasnęła "dobrze wychowana".
Siostra posłała jej pytające spojrzenie, ona odpowiedziała spojrzeniem mówiącym "Później".
***
Wieczorem zasiadły na łóżku Bellatrix.
- Jak ją pokonałaś, skoro była odporna na zaklęcia? - wypaliła Bell.
- To nie było łatwe…
_____________________________
Tak wiem, jestem okropna. Tyle nie dodaję rozdziału i kończę w takim momencie. Proszę zrozumcie, że naprawdę nie łatwo jest napisać rozdział bez weny i komputera. To moje ok.25 podejście i wreszcie udało się! Skończyłam rozdział! Może nie jest idealny, ale zajmuję 2,5 strony!  No i dziękuję za te 2 000 wyświetleń, a jest już was tyle. Nie macie pojęcia jak się cieszę, jesteście najlepszymi czytelnikami! Następny rozdział pewnie też pojawi się w weekend. Mam nadzieję że się podobało. Pamiętajcie, komentujcie!

Luna

Na zakończenie jeszcze "piękny"
rysunek Agromosklątkopazury 
by me.

piątek, 14 listopada 2014

Szablon

Mój blog wygląda tak teraz, tylko dzięki pewnej genialnej dziewczynie, czyli Chloe Ann Wolf! Czekam teraz, aż inna stronka zrealizuje moje zamówienie, więc wygląd bloga może się jeszcze zmienić. =)
Szablon zrobiony przez Jill (zaczarowane-szablony.blogspot.com) ;)

Tylko w tym poście
Chloe Ann Wolf i Luna

PS Wilczku, gniewasz się, że troszkę zmieniłam treść?

11) "Gdzie jest Andromeda?"

Ten post dedykuję mojemu Wilczkowi, mojej ulubionej Chloe Ann Wolf. Jak już wie Ass, rozchorowałam się, więc kto wie może dodam jeszcze rozdział w niedzielę...

To niesamowite, jak dwójka ludzi, która tak naprawdę poznała się niecałe 20 minut temu, może znaleźć wspólny język. Tak właśnie było z nimi. Znali się tak krótko, a rozmawiali jak wieloletni przyjaciele.
- Czyli, zawsze chciałeś dostać się do drużyny Qudditcha? - spytała czarnowłosa.
- Tak, w tym roku próbowałem, ale nie udało się. Za rok też pójdę na nabór. Chciałbym być ścigającym, a McMore jest na 7 roku, więc będzie miejsce. - odpowiedział wyczerpująco Rudolf.
- Chciałbym, osiągnąć taką perfekcje jak ty.
- Ja, perfekcje?! - spytała zdziwiona Black.
- Błagam, a co było na ostatnim meczu. Dostałaś tłuczkiem, ale i tak strzeliłaś. Myślę, że po takim uderzeniu, nawet Malfoy by spadł z miotły.
- Nie przesadzaj! - mruknęła.
- Ja nie przesadzam!
To musiało ciekawie wyglądać. Dwie postacie przekomarzające się na środku Błoni o godzinie 1 nad ranem. Posiadające tylko blade światło różdżek.
Niedługo potem dotarli do pokoju wspólnego. Lestrange odprowadził ją pod same schody do jej Dormitorium, w którym, z całą pewnością, już od dłuższego czasu, spały Ann i Eva.
- Pa! - mruknął i chciał odejść, ale coś go zatrzymało.
- Jeszcze raz, dzięki. - powiedziała i wspięła się na palce by pocałować go w policzek. Uśmiechnął się  odszedł.
- Do zobaczenia! - krzyknęła jeszcze ze szczytu schodów.
***
Szła dziarskim krokiem do Skrzydła Szpitalnego, żeby sprawdzić co tam u jej siostrzyczki. Ted został wczoraj (ku jego wielkiej rozpaczy) odprawiony do Dormitorium, przez panią Pomfrey. A biedak był tak wyczerpany, że jeszcze śpi, dowiedziała się tego od jego kolegów. Tak więc ta chuda i pogodna istotka, przemierzała korytarze Hogwartu z uśmiechem na twarzy w tą słoneczną, mimo, że listopadową sobotę. Wpadła właśnie do Hogwardzkiego* "szpitala". Spojrzała na łóżko, które do wczoraj zajmowała jej siostra, ale teraz było puste.
- Gdzie jest Andromeda? - spytała ze strachem pielęgniarki.
- Trafiła do św. Munga. - odparł dyrektor, pojawiając się znikąd - Jej stan się pogorszył. Przed chwila poszli stąd twoi rodzice. Są małe szanse na to, że przeżyje. - dokończył ze smutkiem.
Bellatrix stała jak wryta. Nie była w stanie nic powiedzieć i stała się jeszcze bladsza (jeśli to w ogóle, było możliwe). Wyszła z pomieszczenia bez słowa, lecz po chwili poczuła mokre krople na policzkach. Czemu to musiało przytrafić się akurat Dromedzie?!
***
Jak burza wpadła do Dormitorium.
- Bell, co się stało? - spytała Ann, widząc łzy przyjaciółki
.- Dro-j-j-jest-w-w-m-mungu-i-nie-wiadomo-czy-przeżyje - wyszlochała. Dziewczyny również zamurowało.
- Dostałaś list. - mruknęła Eva
List brzmiał:
"Droga, Bello,
niedawno byliśmy w Hogwarcie. Andromeda została przeniesiona do św. Munga. Są małe szanse na to, że przeżyje. Niestety. Największym problemem jest to, że nie wiadomo co ją zaatakowało. Nam też jest przykro. Cyzia już wie.

Całujemy,
Rodzice"
***
Bella prędko opuściła Dormitorium. Zaczęła włóczyć się po zamku wspominając chwile spędzone z siostrą. Dotarła na Błonia, do ich ulubionego drzewa. Usiadła pod nim.
- Gdybyś cały czas z nią była, nic by się nie stało. - szeptała do siebie łykając słone łzy. Odchyliła głowę do tyłu pozwalając, aby jej włosy opadły na plecy. Po chwili usłyszała dziwny dźwięk. Otworzyła oczy i zobaczyła coś, co z całą pewnością zaatakowało jej siostrę...

Hogwardzki* - nie wiem czy dobrze odmieniłam
_________________________________________________
Wiem jestem jędzą, że zostawiam was w takim momencie, ale tak już jestem =) Następny rozdział będzie bardzo długi (czyt. ok. 2,5 strony XD). Mam nadzieje, że się podobało. Czekam na komentarze =D

Luna

czwartek, 6 listopada 2014

10) "Ten, który znajdzie miejsce w przyszłości."

Ten rozdział dedykuję pewnej bloggerce  której nick brzmi  Tigraira. Tak jak ostrzegałam!
Teraz wprowadzamy bardo istotną postać. Enjoy reading!

Zostawiła Ted"a samego w Skrzydle Szpitalnym. Minął już tydzień, a ona się nie obudziła. Wiadomo było, że nie zrobiło tego żadne stworzenie z lasu na błoniach. To zrobiło COŚ z Zakazanego Lasu. Po raz pierwszy od 3 dni szła do dormitorium, ponieważ przez cały czas siedziała przy łóżku bliźniaczki. Kiedy ubrała się i przebrała dochodziła godzina 21:00. Schowała się w najciemniejszym kącie Pokoju Wspólnego, patrząc się martwo w płomienie tańczące w kominku. Było to niezbyt wysokie pomieszczenie, ponieważ znajdowało się w lochach. Barwami dominującymi były srebro i zieleń. Wszystkie fotele, sofy i stoły utrzymane były w  nienagannym stanie, a na ścianach wsiały  okazałe gobeliny. W najbardziej ciemnym i odległym kącie kuliła się mała istotka,  przyciskająca kolana do piersi i łykająca słone łzy. "A gdyby to tak ona leżała teraz w skrzydle szpitalnym?" - jej myśli płynęły powoli, niczym rzeka gęstej czekolady - "O, tak. Byłoby lepiej."
Jej czarne, piękne, kręcone włosy spływały kaskadą na jej ramiona, zakrywając jej, i tak już prawie niewidoczną, bladą twarz, przecinaną co chwilę, nowym strumieniem łez, wypływającym spod jej gęstych, czarnych rzęs*. Po chwili do jej uszu dotarły szepty.
- Cyzia, naprawdę się spieszymy! - syknął ktoś. Malfoy. - ta myśl błyskawicznie przyleciała do jej głowy.
- Już idę, Lucjusz. Już. - odpowiedział mu ciepły głos Narcyzy Black. W Bellatrix krew zabulgotała. Gdzie ten porąbaniec chce ciągnąć jej siostrę o takiej porze?! Pozostało jej tylko to sprawdzić.
***
Szła cicho mrocznym korytarzem, prawie wstrzymując oddech. Wszystko żeby tylko się nie wydać. Hogwart o tej porze był jakiś... inny. Powoli kierowali się do wyjścia. Gdzie oni zamierzają się udać? Wyszli. Teraz żwawym krokiem pokonywali błonia. Już wiedziała gdzie idą. Zakazany Las.
***
Ciężko było jej podążać za nimi. Zdecydowanie przyspieszyli, poza tym ciągle chowali się za drzewami. Wyraźnie dotarli do celu. Schowali się za kręgiem drzew. Bella zajęła dobre miejsce. Spostrzegła, że jest tam o wiele więcej. Wszyscy w czarnych pelerynach, wszyscy oprócz Narcyzy. Po środku stał przystojny chłopak. skarciła się w myślach, jak można w takiej chwili myśleć o tym cz ktoś jest przystojny?!
- Drodzy Śmierciożercy, - rzekł. Jacy Śmierciożercy?! - wiecie jak naszą społeczność zanieczyszczają Szlamy. - tu wzdrygnął lekko. -  My musimy temu zaradzić...
- Wiemy, panie.
- Zamilcz, Crabbe. - wysyczał. - Ale do tego musimy mieć porządną armię, a wy macie ją zdobyć.
***
Rozmawiali jeszcze dobre  półgodziny. Spotkanie wyraźnie dobiegało końca, kiedy...
- Panie, tam coś się rusza. - mruknął, któryś z nich.
- Załatw to, Avery. - rzekł, ich "Pan''
- Drętwota! - usłyszeli głuchy łomot, zaklęcie wcelowało idealnie w czarnowłosą istotę pomędzy drzewami.
- Żegnajcie, do wtorku. - Mruknął Czarny Pan.
- Lucjuszu, wydaje mi się, że to Bel... - usłyszała przerażony głos swojej siostry.
- Narcyzo, proooszę! Jestem zmęczony! - przerwał jej chłopak.
Usłyszała oddalające się kroki. Została sama. Sama w środku Zakazanego Lasu.
***
- I tu cię twoja ciekawość cię zaprowadziła, Black. - przeklinała się w myślach. - A teraz grzecznie sobie poczekasz, aż zje cię to  coś, co już zajęło się twoją siostrzyczką.
Usłyszała szelest liści. Przestraszyła się nie na żarty. Miał zapaloną różdżkę, lecz nie mogła dostrzec jego twarzy. Mruknął coś, a ona mogła się już swobodnie ruszać.
- Dziękuję.  - mruknęła zmieszana, podnosząc się.
- Nie ma za co. Bellatrix, tak? - mogła zobaczyć jego twarz, ale jej nie rozpoznała. Był, pewnie w jej wieku i również był przystojny. "Bella! - wrzasnęła w myślach." Miał na sobie czarną pelerynę, a czarne włosy schludnie uczesane.
- A ty? - spytała.
- Rudolf, Rudolf Lestrange..

Jej czarne, piękne, kręcone włosy spływały kaskadą na jej ramiona, zakrywając jej, i tak już prawie niewidoczną, bladą twarz, przecinaną co chwilę, nowym strumieniem łez, wypływającym spod jej gęstych, czarnych rzęs. * - jak na razie najdłuższe zdanie, na blogu =)
________________________________________
Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć o Rudim, zapraszam do zakładki postacie. Kolejny rozdział pojawi się albo we wtorek, albo w piątek. Całuję i mam nadzieję, że się podobało. Pamiętajcie CZYTASZ=KOMENTUJESZ, a jakoś nie widzę tu ponad 1270 komentarzy XD
Całusy!

Luna

                                                               Macie Rudolfika ;)
                                             

wtorek, 4 listopada 2014

Too Much Informations

Tigraria wypełniła to na swoim blogu, więc co miałam zrobić?! Całusy kochana, może poczytasz? Czekam na Ciebie.
1. Co masz na sobie?
Bluzkę z napisem "NEW YORK CITY 1993", dżinsy i stópki NIKE.
2.Czy kiedykolwiek byłaś zakochana?
Raczej NIE
3.Czy kiedykolwiek miałaś "straszne zerwanie"?
Nigdy
4.Ile masz wzrostu?
167 cm
5.Ile ważysz?
Jestem KOBIETĄ. Więc udam, że tego nie usłyszałam.
6.Jakieś tatuaże?

Ewentualnie w przyszłości mała Insygnia Śmierci na nadgarstku
7.Jakiś piercing?
Nie
8.One true parring (para TV),którą lubisz?
Nie mam
9.Ulubiony program (serial)?.

Raczej nie oglądam
10.Ulubione zespoły?
Nie wiem chyba nie mam
11.Coś czego ci brakuje?

Listu z Hogwartu i czasu.
12.Ulubiona piosenka?
Let Her Go
13.Ile masz lat?

12, ale wszyscy mnie postarzają
14.Znak zodiaku?
Waga
15.Czego szukasz u partnera?
Cierpliwy, zabawny i słodki
16.Ulubiony cytat?
Wie, że ściągam, ale zakochałam się od razu gdy przeczytałam, mimo, że nawet nie wiem z jakiego blog jest ten cytat. Moje ulubione: "Czekolada nie zostawia. Czekolada rozumie, "Nie pozwół, aby szkoła przeszkodziła ci w edukacji", "Jesteś tak samo normalny jak ja", "Świat nie dzieli się na ludzi dobrych i Śmierciożerców",  "To już jest koniec. Nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść"
17.Ulubiony aktor?
Evanna Lynch. Helena Bohman Carter i Emma Thompson.
18.Ulubiony kolor?
Niebieski :*
19.Głośna muzyka czy cicha?
Cicha. Ogólnie moja playlista jest taka, że na koniec słuchania łzy cisną się do oczu i zaczynam ubolewać nad swoim życiem.
20.Gdzie idziesz gdy jesteś smutna?
Do wanny.
21.Jak długo zajmuje ci prysznic?
Nic. Mam wannę :)
22.Jak długo zajmuje Ci przygotowanie się rano?
30 min?
23.Biłaś się kiedyś z kimś?
Nie *grzeczna dziewczynka*.
24.TURN ON. Co cie kręci,co ci się podoba u chłopców?
No ogólnie nie kłócą się o wszystko i są inni niż dziewczyny.
25.TURN OFF. Co ci się nie podoba u chłopców?
Mają resztki mózgu i ciągle gadają nieprzyzwoite tematy.
26.Powód dla którego dołączyłaś do blogspot?
*HISTORYJKA*

Czytam mojego ok. 35 bloga. Kończę go i łezka sama w oku się kręci. I nagle PUFF! Przychodzi wena. Ponieważ piszę już od jakiegoś czasu, otwieram folder z opowiadaniami. Stwierdzam, że to powinna być historia wieloczęściowa. PUFF! Przychodzi pomysł żeby założyć bloga.
27.Czego się boisz?
Tego, że machnę różdżką i nic się niestanie.
28.Kiedy ostatnio płakałaś?
W niedziele ze stresu.
29.Kiedy ostatnio powiedziałaś,że kogoś kochasz?
Do siostry.
30.Co oznacza twój Blog username?
Luna - chyba wszyscy wiemy kto to. Nie wiesz? Sio, mugolu! A Luna to taka ja.
31.Ostatnia przeczytana książka?
"Narnia"
32.Książka którą aktualnie czytasz?
"Baśniobór"
33.Co ostatnio oglądałaś (serial TV)?
Nie oglądałam nic od miesiąca.
34.Ostatnia osoba z którą rozmawiałaś?
Rano z koleżanką. Później straciłam głos.
35.Relacja między tobą,a osobą,której ostatnio wysłałaś sms?
To mój tata :)
36.Ulubiona potrawa?
Azjatyckie jedzenie.
37.Miejsce,które chcesz odwiedzić?
Floryda, park rozrywki Harry Potter i Londyn.
38.Ostatnie miejsce w którym byłaś?
Szkoła.
39.Czy ktoś ci się teraz podoba?
Nie!!!
40.Ostatni raz kiedy pocałowałaś kogoś?
Moją siostrę (5 lat) w czoło dziś rano.
41.Ostatnio kiedy ktoś cię obraził?
Siostrzyczka powiedziała że jestem głupia. Nie przejęłam się zbytnio :3
42.Ulubiony smak słodki?
Czekolada.
43.Na jakich instrumentach grasz?
Na żadnym chwilowo, choć chciałabym na gitarze i pianinie.
44.Ulubiona część biżuterii?
Naszyjniki  :P
45.Ostatni uprawiany sport?
Tenis.
46.Jaką piosenkę ostatnio śpiewałaś?
Let her go - wczoraj, kiedy jeszcze miałam głos.
47.Ulubiony tekst na podryw?
Mój zegarek wskazuje tę samą godzinę! To na pewno przeznaczenie! ~Maryline
48.Czy kiedykolwiek użyłaś tego tekstu?
Nigdy i chyba nie użyję...
49.Z kim ostatnio przebywałaś w wolnym czasie?
Z koleżanką ;)
50.Kto powinien odpowiedzieć na te pytania?

Wszyscy, którzy mają bloga i to czytają. Odpuszczam tym co to już napisali. Dajcie link w komie chętnie poczytam ;)

Luna

niedziela, 2 listopada 2014

9) „Halloween czyli… Czy to jest wilkołak?! cz.2”

Dedykuję ten rozdział - po raz kolejny - moim kochanym dziewczynom: Assari Cleto i Cioci Belli, które każdym komentarzem podnoszą mnie na duchu i dają siłę na kolejne rozdziały. 
Dziękuję wam!

Jason leżał martwy. Martwy. Martwy!!!Pośród ciernistych krzewów spoczywało jego ciało. Czarne kręcone włosy- jak zawsze- z nonszalnacją opadały mu na czoło. Bladą cerę przecinały strużki krwi. Przez podartą koszule przesiąkała krew. Stałam jak wryta w ziemie. Co miałam zrobić. Czułam jakby cały mój świat leżał tam na ziemi martwy, pozbawiony życia. Kochałam  go, naprawdę kochałam.
Czemu uświadamiam sobie to dopiero teraz. Teraz kiedy jego już nie ma. Dlaczego dopiero teraz. Stałam tak dalej, nie miałam siły już na nic. Łzy bezwładnie spływały po moich policzkach.
Riddiculus! - męski głos, to na pewno był mężczyzna. Znałam ten głos, ale nie wiedziała do kogo on należy. Wszystko dochodziło do mnie jakby przez mgłę.
Nagle ciało zniknęło.
- Bella, Bella słyszysz mnie! - tak teraz byłam pewna. To był Jason.
Rzuciłam mu się w ramiona. A co jeśli on to zobaczył? Nie, to przecież bogin. Dla niego przyjął inną postać. Dalej szlochałam w jego ramię,mocząc jego koszule.
- Bel, spokojnie. Bel, to był tylko bogin. Cii, spokojnie. - usilnie próbował mnie uspokoić. Ja byłam spokojna. On żył. Było dobrze. Uśmiechnęłam się niepewnie.
- No to idziemy? - spojrzałam na niego jakby  urwał się z choinki. - W końcu chyba chcesz wygrać?
Zupełnie zapomniałam! Zawody! A ci jak już ktoś wygrał?!
- Idziemy! - pociągnęłam go, na co on zareagował gromkim śmiechem.
***
Szliśmy dalej - ramię w ramię. Co chwila śmieliśmy się z żartów i  wspominaliśmy przeszłość.
Nagle coś za nami drgnęło. I zza drzew wyłoniło się włochate coś. Zaczęłam biec.
- Jason... Czy to jest wilkołak?! - spytałam roztrzęsiona.
- najwyraźniej. - odpowiedział siląc się na ironię. "Wilkołak" dalej nas gonił. W pewnym momencie Nordson, ot tak, zapadł się pod liście.
- Jay!!! - wrzasnęłam przerażona.
- Biegnij, Bella! Ja sobie poradzę! - wydyszał z rowu do, którego wpadł.
Rzuciłam na niego przelotne spojrzenie. Chciałam zostać, ale zauważyłam,  że bestia się zbliża. Spojrzałam mu w oczy i odbiegłam.
***
Naprawdę nie łatwo pokonać Sklątkę-Tylnowybuchową i Nieśmiałki. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Te (przekleństwo) Nieśmiałki prawie wydłubały mi oczy.  I mam tyle zadrapań. Uch!
Już nie biegłam. Przestałam wierzyć w to, że wygram. Nagle za drzewami coś zamajaczyło złotym blaskiem.
- To puchar? - powiedziałam do siebie. - Nie. Ale można sprawdzić.
Stanęłam ja wryta to był puchar. Ogarnęłam się i zaczęłam biec w jego kierunku. Nagle zza drzew wyłoniła się postać. Z powodu jasnego blasku oślepiającego mnie, nie mogłam ujrzeć jego twarzy.
On też biegł po nagrodę. Dotknęliśmy pucharu w tej samej chwili. Las zapadł się pod ziemię, a marmurowa płyta w okół pucharu
 podniosła na wysokość 20 stóp. Teraz wiedziałam kto to jest. Drugi raz tego dnia, to był Jason.
***
Byłam bardzo zadowolona. Wygraliśmy! Dostaliśmy po 50 galeonów i po 100 punktów dla domu. Tylko nigdzie nie było Andromedy. Przechadzałam się po błoniach zmierzając ku mojemu ulubionemu drzewu. Już miałam siadać, kiedy zobaczyłam coś co mnie zamurowało. Dro leżała na ziemi nieprzytomna, a z jej czoła leciała krew. Na nodze miała gigantyczne rozcięcie, pod oczami zieleniły się sińce. Uznałam, że to kolejny bogin.

- Riddiculus! - krzyknęłam. Nic - Riddiculus! - krzyczałam coraz bardziej panicznie.
To nie był bogin, to była prawdziwa Andromeda Black...
_____________________________________
Wiem okłamałam was. Notka miała być wczoraj, ale komputer nie chciał współpracować. Przepraszam. Nowy rozdział pojawi się ok. w  piątek. Wypełnię jeszcze TooMuchInformationes.
Zachęcam do komentowania, całusy!

Luna
  ę


sobota, 1 listopada 2014

8) "Halloween czyli... Czy to jest wilkołak?! cz.1”

Ten rozdział dedykuje wszystkim ANONIMOM, którzy sprawili, że jest 1001 wyświetleń! Obiecany bonus Halloweenowy. Ogółem ENJOY READING!!!!!!!!!!!!


Kiedy rano wstałam miałam doskonały humor, ponieważ zrozumiałam jaki dziś dzień. Noc Duchów! A w dodatku sobota! Założyłam moją ulubioną sukienkę, a włosy związałam w ciasny warkocz. Rozejrzałam się po pokoju. Było to duże dormitorium w barwach zieleni i srebra. W kątach stały cztery łóżka. Każda dziewczyna była wyposażona w szafę i toaletkę, a toalety były dwie. Z jednej z nich dochodził wesoły pluszczący odgłos połączony z cichym śpiewem - Eva już wstała. Ale ja jestem głupia! Nie umyłam się! Westchnęłam i pobiegłam do łazienki. Po 15 minutach byłam gotowa. W sypialni było cicho - Eva jest na śniadaniu. Zobaczyłam moje współlokatorki, które smacznie spały. I wtedy narodził się szatański plan.
-Aguamenti! - wrzasnęłam, a z mojej różdżki wydobył się strumień - wody mocząc dziewczyny.
Nawet nie usłyszałam wyzwisk, które były skierowane w moją stronę, bo już byłam w Wielkiej Sali. Po chwili dołączyły do mnie koleżanki, które zabijały mnie wzrokiem. Ku zdziwieniu wszystkich Doumbledore powstał.
- Okazji Nocy Duchów, - zaczął dyrektor - grono nauczycielskie przygotowało wyjątkową atrakcję. - słychać było szept, które siwowłosy natychmiast uciszył kontynując swoja mowę - na błoniach Hogwartu wyrósł las w, którym znajdziecie wszystkie wasze lęki, głównie boginy przyjmujące za każdym razem inną postać oraz potwory. W sercu lasu znajduje się puchar. Ten kto pierwszy go dotnie wygrywa 100 galeonów i 100 punktów dla domu. Chętnych zapraszam na błonia o godzinie 11. Będzie tam również miejsce dla widowni. - dyrektor ponownie usiadł pozostawiając wszystkich w napięciu
***
Błonia wyglądały tak nienaturalnie porośnięte gęstym lasem. Zaraz maiła ruszyć po przygodę ze swoimi przyjaciółmi. Nawet Eva startuje, startuje każdy. Zobaczyła Cyzię idącą w jej stronę.
- Bell uważaj, na siebie.
- A ty ?
- Nie startuje.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszała znienawidzony przez siebie głos.
- Cyziu… - zaczął
- Malfoy, jak możesz narażać swoją świętą mordę, na tą niebezpieczną przygodę? - wyssyczałam
- Bo ja w przeciwieństwie, do ciebie, mam szansę na wygraną, Black.
- Tak, Malfoy bo ty jesteś najlepszy.
- A idź sobie z tymi twoimi szlamami, prędzej wrócicie martwi.
- Tobie też życzę powodzenia. - warknęłam.
- Musimy już iść zaraz się zacznie! - ponagliła ją Andromeda.
- Powodzenia dziewczyny! - krzyknęła Narcyza na odchodnym.
Ochotnicy ustawili się w szeregu przed lasem. Po ogłoszeniu zasad zapanowała wrzawa. Nagle rozległ się ryk rogu i wszyscy rzucili się biegiem do lasu.
***
Szłam już dobre półgodziny. Byłam zmęczona, a moich przyjaciół nigdzie nie było. Pokonałam kilka stworów, nic trudnego. Żadnego prawdziwego wyzwania. Nagle w krzakach coś drgnęło. Podeszłam bliżej. To był on. Nie to nie może być prawda...
_______________________________
Wybaczcie, że jest tylko pół części, zasługujecie na więcej. Ale dziś jest Halloween, a ja jestem na iprezie, wy pewnie też, więc nie przeszkadzam. Kolejna część pojawi się jutro. A godzina dobrana specjalnie (na publikację)!

Luna


wtorek, 28 października 2014

7) "Qudditch, duma Slytherinu"

Ten post dedykuję Assari Cleto, za te pokrzepiające komentarze, za te wszystkie komplementy i za rady. Wszyscy pomagacie mi i mojej wenie twórczej w tworzeniu nowych rozdziałów, każdy komentarz motywuje mnie do działania.
Dzięki!

Nie ona nie może spóźnić się na mecz, nie może! Jeszcze musi się przebrać i wysłuchać nudnej mowy Greengrass. Zostało 15 minut może jeszcze zdąży. Uff, już wchodzi do przebieralni.
- Bell, gdzie byłaś? - spytała Dro przestraszona.
- Mogłaś się spóźnić! - ofuknęła mnie pani kapitan.
- Prze-pra-szam. - wydyszałam i zabrałam się za przebieranie.
Po paru chwilach kiedy wszyscy byli gotowi, z ust Pameli Greengrass popłynęła mowa, która (teoretycznie) miała ich zmotywować.
- Nie jesteśmy świetni, więc nie Możemy mieć pewności, że wygramy. Nie powiem wam, żebyście uwierzyli w siebie i się rozluźnili. Macie się skupić i wygrać. Powodzenia!
- Ale motywujące. - mruknęłam do Dromedy.
- Przecież znasz, Pamlę. Jedyna i niezastąpiona. - odmruknęła.
Nie mogłyśmy kontynuować rozmowy, ponieważ przerwał nam komentator.
- Pierwszy mecz: Gryffindor Slytherin! - krzyknął - Dla lwów grają: Armel Amy, Sparkles Jessica i Tonks Ted; na pozycji ścigających. Broni Dostin Hugo. Pałakarzami są Harrison Jack i Miler Masson. Szukającym jest Jacob Filip. Slytherin: Ściagający: Black Bellatrix i Andromeda, Lastrange McMore Arnold. Obrońca Roiser Evan,  Szukający Lucjusz Malfoy i Pałkarze Greengrass Pamela i Parkinson Robert.
Gwizdek Pani Hooch sprawił tym, że wszystkie miotły wzniosły się razem z właścicielami. Rozpoczął się mecz. Ach, jak kocham mecze.
- Lastrange do Black, Black do Black, strzela! 10:0 dla Węży.
Zielony sektor oszalał. Straciłam kontakt ze światem już po pierwszym golu, był tylko kafel, pętle i Ja. Było 260 do 100 dla nas.  Właśnie strzelałam kiedy poczułam ból głowy. Mimo to strzeliłam. Wleciało równo w środkową pętle, ale ból z każdą chwila się natężał Nie wiedziałam co się dzieje, powoli opadałam. Ted zauważył to jako pierwszy i podleciał do mnie. Usłyszałam gwizdek i zrozumiałam, że oberwałam tłuczkiem. Zleciałam z miotły. Spodziewałam się, że poczuję twardą ziemię. Nie, poczułam sine ramiona. Ted wylądował ze mną na trawie, a ja powoli przestawałam kontaktować. Zobaczyłam jeszcze wysoką czarnowłosą postać biegnącą w moją stronę - z pewnością był to chłopak - wziął mnie na ręce i zaczął gdzieś iść. Dziwnie drgnęłam czując jego dotyk, mimo to nie rozpoznałam go. Dalej była już tylko ciemność.
***
Obudziłam się w sterylnie białej sali z ozdobnikami na suficie. Z odsłoniętych okien sączyło się subtelne światło. Było prawie zupełnie cicho. Prawie, ponieważ słyszałam stłumione szepty. Podniosłam się i zobaczyłam trzy rozmazane postacie. Dwie z nich miały czarne włosy - chłopak i dziewczyna, tego byłam pewna ponieważ jedna z nich miała długie czarne kręcone włosy (tak podobne do moich) - oraz blond włosy chłopak. Dopiero po chwili zrozumiałam z kim mam doczynienia.
- Teddy, nie wiem jak ci dziękować! - wrzasnęłam na powitanie, wyraźnie ich zaskakując.
Jason nachmurzył się trochę.
- On też ci pomógł. - powiedziała Dro.
- No nie złość się. - mruknęłam do Nordsona, przytulając się do niego i całując w policzek. Znowu poczułam to dziwne mrowienie i upewniłam się w przekonaniu, że to on mnie tu zaniósł. Wróciłam do świata żywych.
- A, gdzie dziewczyny? - zapytałam.
- Długo tu siedziały, ale musiały pójść do Ślimaka na szlaban. - wytłumaczyła ją Dromeda.
- Jest niedziela. - westchnęłam i rzuciłam się na poduszkę. Szybko tego pożałowałam bo ból głowy powrócił.
- Żegnam, państwa. Panna Black musi odpocząć. - usłyszałam skrzekliwy głos pielęgniarki.
Z nietęgą miną pożegnałam się z przyjaciółmi. Kiedy wyszli myślałam jeszcze trochę o tych specyficznych dreszczach. W końcu nic nie wymyśliłam, ponieważ zasnęłam.
__________________________________
Ciociu Bello, Assari ma nadzieję, że jest OK. Wiem nie najdłuższy, ale sprawdzianów wciąż przybywa i przybywa, a nauki nie ubywa :) I jeszcze... OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ŻE OD DZIŚ TYLKO CZASAMI BĘDĘ WSTAWIAĆ ZDJĘCIA!
Czekam na komentarze i całuje!

Luna


6) „Lekcje...”

Nie chcę was zanudzać przed notką, ale mam parę ogłoszeń:
1. Smutno mi, że nie komentujecie :(
2. Mam zamiar zsynchronizować bloga z czasem. Dodam jeszcze 1 post (mecz Qudditcha) oraz notę Halloweenową w Halloween :)
3. Proszę komentujcie :3 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ten post dedykuję Cioci Belli za ten miły komentarz.

Bellatrix wydobyła z siebie tylko jęknięcie, po zobaczeniu swojego planu zaklęć na najbliższy rok.
- Aż, tak źle? - spytał Jason z ironicznym uśmieszkiem.
- Bardzo śmieszne. - żachnęła się Andromeda.
- Dwie godziny Eliksirów z Krukonami, 2 godziny Wróżbiarstwa z Puchonami i Transmutacja z wami. - tu zwróciła się do przedstawiciela Gryffonów.
- A gdzie dziewczyny? - spytał Ted.
- Pewnie ja zawsze 1 września Ev próbuje ściągnąć Ann z łóżka, a znając Ann nie zjedzą dzis śniadania. - rozmarzyła się Dro.
- Ziemia do Black, lekcje! - wrzasnął jej do ucha Ted.
- A mów sobie, mów. Ty i tak zaczynasz za godzinę naburmuszył się Jay.
- Uroki bycia w Gryffindorze, braci. A teraz lećcie już bo to nie wypada mieć szlaban u Ślimaka pierwszego dnia. - dodał rozbawionym głosem Teddy.
Towarzystwo tylko mruknęło coś na pożegnanie, aby pochwili ulotnić się z korytarz z mniami wartymi uwiecznienia. Tonks oddalił się w kierunku znajomych z domu, wybuchając głośnym śmiechem.
***
- Jak można dowalić tyle pierwszego dnia?! - skrzywiła się Ann.
- W Beauxbatons zadawali mniej. - marudziła Eva.
- Trzy wypracowania na trzy stopy?! Oni sobie żartują! - Ted wyraźnie tracił swój optymizm.
- Warto było by to razem odrobić. Tylko gdzie? - zaczęła Eva.
- Jasne, że w bibliotece, nigdzie indziej nie wpuszczą nas razem. - palnęła bez zastanowienia Bella.
- A może zmienilibyśmy domy. - odparł Jason.
- Jasne tylko, że wszyscy musieli by być w Ravenclaw. - uśmiechnęła się sztucznie Simpson.
- Błagam czy wy musicie ciągle gadać o tym samym?! A teraz chodźmy do biblioteki, bo nigdy tego nie napiszemy. - żachnęła się Dromeda.
***
Po napisaniu nudnych wypracowań skierowali się do kuchni na gorącą czekoladę. Kiedy siedzieli już z parującymi kubkami, odezwała się Francuzka.
- A co jakby, tak faktycznie, zmienić dom? - wrócili do poprzedniego tematu ku niezadowoleniu Andromedy.
- Ja nie chcę zmieniać. - odezwał się Ted.
- A ja chyba, zmieniłabym na Rav. - mruknęła Eva.
- Mnie powiedziała, że mógłbym być w Hufflepuff, ale wolałem Gryffindor. - bąknął Teddy.
- Ja mogłam pójść do Ravu. I jak teraz o tym myśle byłoby fajnie. - kontynuowała Feve.
- To idź i zmień dom. - burknęła Ann.
- Chodźmy już spać, jest późno. - Bella umiejętnie wywinęła się z udzielenia odpowiedzi.
- To pa. - mruknęli zgodnie i rozeszli się do Dormitoriów.
_______________
Tak, wiem Ciociu miał być długi. Ale nie długo Halloween, więc trzeba się spieszyć z rozdziałmai. Pozdrawiam i całuje!

Luna