Strony

poniedziałek, 16 marca 2015

18) "Zdecydowałam..."

Miśki, blog kończy już pół roku! Nie wierze, że tak długo tu jestem... To już 18 rozdział...
Dedykuję go wszystkim czytelnikom :*  Cioci Belki,  mojej wspaniałej becie. Yuri,   której mam przyjemność betować. Chłód,  z którą prowadzę "mądre" rozmowy. Każdemu kto skomentował.  Tym co byli od początku, i tym co doszli nie dawno. 
Jesteście super! ♡
Wstałam z ziemi. Szybkim ruchem otrzepałam swój kremowy płaszcz ze śniegu. Było mi zimno, byłam zła. Jak on mógł mnie tak zostawić?! Skrzywiłam się. Czego on się spodziewał po wyjściu ze mną w walentynki?! Chyba nie, że będziemy sprzątać psie kupy?! Wyjęłam lusterko z torebki i poprawiłam makijaż. Uniosłam kąciki ust do góry i zaczęłam szukać 'mojego" niedoszłego chłopaka, który tak na prawdę nim nie był. Odeszłam szybko od miejsca tego zdarzenia. Lepiej nie wspominać jakiego...
Właściwie to czemu on uciekł? Czy ja jestem, aż taka brzydka?! Uspokój się kobieto i idź go szukać!
I wtedy  go zobaczyłam. Siedział na korzeniu i... całował się. Zobaczyłam kim była ta dziewczyna i uśmiechnęłam się krzywo. Super, po prostu super!
Odeszłam.
***
"Odkleiłam" się od Jasona. Wydawało mi się, że słyszę kroki, ale nikogo nie widziałam. Uznałam, że to złudzenie wywołane nadmiarem emocji.
- Bella, - chłopak odezwał się. - kocham cię. Już od grudnia. Bella...
- Jason ja... Potrzebuję czasu. Nie wiem czy po tym incydencie, - czyt. po pocałunku z tym francuskim ślimakiem. - będę wstanie ci zaufać.
- Bella...
- Potrzebuję czasu - dodałam bardziej stanowczo. - Ale nie mówię "nie" - sprostowałam widząc jego smutne spojrzenie. - Ja już pójdę.
- Odprowadzić cię? - spytał z nadzieją.
- Nie. To znaczy... Nie, dziękuje.
I odeszłam. Czemu miłość jest taka głupia?!
***
Wpadłam do dormitorium jak burza. Tak przynajmniej zwykła mawiać moja starsza sistra, która z nieznanych mi powodów, przesiadywała u nasz w pokoju. najwyraźniej przerwałam Andromedzie w "recenzji randki".  Siedziała na łóżku, tak jak reszta moich współlokatorek. Natomiast Narcyza siedziała na odwrót na krześle, które było ustawione blisko przedmiotu spoczynku innych dziewczyn.
- Cześć, Bella! - blondynka uśmiechnęła się do mnie.
- ...i wtedy wyszliśmy z Trzech mioteł... - moja bliźniaczka najwyraźniej nic nie robiła sobie z mojej obecności.
Padłam na moje własne łóżko i zaczęłam wpatrywać się w łóżko. Musiałam mieć nie ciekwą minę, bo Dro znów przestała opowiadać.
- Ej, co się stało? - spytała Cyzia.
Milczałam.
- Coś nie tak z Jay'em? - dołączyła się Eva.
- Nie. Nie wiem - odpowiedziałam wreszcie.
- Gadaj! - zarządziła Dromeda.
- No dobrze, więc...
***
- Idiota! - stwierdziła Narcyza.
- No weź! To ta francuzka zawiniła! - moja młodsza (dokładnie o 15 minut) siostra, jak zwykle musiała się wtrącić.
- I tak idiota! - kontynuowała wywód starsza.
- Bez przesady! - zaczęła Eva.
- Ja bym nie wybaczyła. - mruknęła Annie.
Wiedziałam, że zaraz zaczną się kłócić. Odeszłam.
***
Na całe szczęście Rudi znalazł się na błoniach. Opowiedziałam mu wszystko.
- A to palant! - powiedział po chwili. - Bel, on za łatwo daje się zmanipulować. nie zasługujesz na niego. Po za tym, nie ufam mu.
- Ja naprawdę nie wiem co o tym sądzić, Rudolf.
- Chcesz znać moje zdanie? - energicznie pokiwałam głową. - Ja bym powiedział nie, ale ta decyzja należy do ciebie. To w końcu twoje życie. - powiedział i objął mnie.
- Chyba muszę trochę pobyć sama. Nie gniewasz się? - mój przyjaciel pokręcił głową.
Weszłam do zamku. Korytarze były jak zwykle ciemne. Skończyły się już lekcje. Było cicho. W pewnym monecie usłyszałam kroki. Odruchowo przysunęłam się do ściany. Poczułam, że cos ciągnie mnie za włosy.
- Głupi świecznik - mruknęłam patrząc z wyrzutem na uchwyt na świece, który z całą pewnością wyrwał moje cenne loki.
Nie miałam siły tego roztrząsać. Odeszłam.
***
Siedziałem na wieży astronomicznej. Jakim byłem głupcem! Dałem się zaprosić (na walentynki) dziewczynie, które nawet mi się nie podobała. W pewnym momencie usłyszałem kroki.
- Hej, Jason! - to Bella.
- Zdecydowałaś? - spytałem wstając.
- Tak - uśmiechnąłem się lekko. - Jay... Ja-a, my. - zaniepokoiłem się lekko. - Nie możemy być razem. - odparła chłodno. Miała trochę inny głos niż wczoraj.
Nie mogłem tego słuchać. Odszedłem.

_________________________________________________________
Po pierwsze, rozdział krótki, ale pisałam... Wstyd się przyznać... Szybko, więc rozdział średni. Nie wiecie jak się ciesze z tych pół-urodzinek  ^^ Dzięki za... Wszystko :*

Wasz
Luncik :*