Mój blog wygląda tak teraz, tylko dzięki pewnej genialnej dziewczynie, czyli Chloe Ann Wolf! Czekam teraz, aż inna stronka zrealizuje moje zamówienie, więc wygląd bloga może się jeszcze zmienić. =)
Szablon zrobiony przez Jill (zaczarowane-szablony.blogspot.com) ;)
Tylko w tym poście
Chloe Ann Wolf i Luna
PS Wilczku, gniewasz się, że troszkę zmieniłam treść?
Strony
▼
piątek, 14 listopada 2014
11) "Gdzie jest Andromeda?"
Ten post dedykuję mojemu Wilczkowi, mojej ulubionej Chloe Ann Wolf. Jak już wie Ass, rozchorowałam się, więc kto wie może dodam jeszcze rozdział w niedzielę...
To niesamowite, jak dwójka ludzi, która tak naprawdę poznała się niecałe 20 minut temu, może znaleźć wspólny język. Tak właśnie było z nimi. Znali się tak krótko, a rozmawiali jak wieloletni przyjaciele.
- Czyli, zawsze chciałeś dostać się do drużyny Qudditcha? - spytała czarnowłosa.
- Tak, w tym roku próbowałem, ale nie udało się. Za rok też pójdę na nabór. Chciałbym być ścigającym, a McMore jest na 7 roku, więc będzie miejsce. - odpowiedział wyczerpująco Rudolf.
- Chciałbym, osiągnąć taką perfekcje jak ty.
- Ja, perfekcje?! - spytała zdziwiona Black.
- Błagam, a co było na ostatnim meczu. Dostałaś tłuczkiem, ale i tak strzeliłaś. Myślę, że po takim uderzeniu, nawet Malfoy by spadł z miotły.
- Nie przesadzaj! - mruknęła.
- Ja nie przesadzam!
To musiało ciekawie wyglądać. Dwie postacie przekomarzające się na środku Błoni o godzinie 1 nad ranem. Posiadające tylko blade światło różdżek.
Niedługo potem dotarli do pokoju wspólnego. Lestrange odprowadził ją pod same schody do jej Dormitorium, w którym, z całą pewnością, już od dłuższego czasu, spały Ann i Eva.
- Pa! - mruknął i chciał odejść, ale coś go zatrzymało.
- Jeszcze raz, dzięki. - powiedziała i wspięła się na palce by pocałować go w policzek. Uśmiechnął się odszedł.
- Do zobaczenia! - krzyknęła jeszcze ze szczytu schodów.
***
Szła dziarskim krokiem do Skrzydła Szpitalnego, żeby sprawdzić co tam u jej siostrzyczki. Ted został wczoraj (ku jego wielkiej rozpaczy) odprawiony do Dormitorium, przez panią Pomfrey. A biedak był tak wyczerpany, że jeszcze śpi, dowiedziała się tego od jego kolegów. Tak więc ta chuda i pogodna istotka, przemierzała korytarze Hogwartu z uśmiechem na twarzy w tą słoneczną, mimo, że listopadową sobotę. Wpadła właśnie do Hogwardzkiego* "szpitala". Spojrzała na łóżko, które do wczoraj zajmowała jej siostra, ale teraz było puste.
- Gdzie jest Andromeda? - spytała ze strachem pielęgniarki.
- Trafiła do św. Munga. - odparł dyrektor, pojawiając się znikąd - Jej stan się pogorszył. Przed chwila poszli stąd twoi rodzice. Są małe szanse na to, że przeżyje. - dokończył ze smutkiem.
Bellatrix stała jak wryta. Nie była w stanie nic powiedzieć i stała się jeszcze bladsza (jeśli to w ogóle, było możliwe). Wyszła z pomieszczenia bez słowa, lecz po chwili poczuła mokre krople na policzkach. Czemu to musiało przytrafić się akurat Dromedzie?!
***
Jak burza wpadła do Dormitorium.
- Bell, co się stało? - spytała Ann, widząc łzy przyjaciółki
.- Dro-j-j-jest-w-w-m-mungu-i-nie-wiadomo-czy-przeżyje - wyszlochała. Dziewczyny również zamurowało.
- Dostałaś list. - mruknęła Eva
List brzmiał:
"Droga, Bello,
niedawno byliśmy w Hogwarcie. Andromeda została przeniesiona do św. Munga. Są małe szanse na to, że przeżyje. Niestety. Największym problemem jest to, że nie wiadomo co ją zaatakowało. Nam też jest przykro. Cyzia już wie.
Całujemy,
Rodzice"
***
Bella prędko opuściła Dormitorium. Zaczęła włóczyć się po zamku wspominając chwile spędzone z siostrą. Dotarła na Błonia, do ich ulubionego drzewa. Usiadła pod nim.
- Gdybyś cały czas z nią była, nic by się nie stało. - szeptała do siebie łykając słone łzy. Odchyliła głowę do tyłu pozwalając, aby jej włosy opadły na plecy. Po chwili usłyszała dziwny dźwięk. Otworzyła oczy i zobaczyła coś, co z całą pewnością zaatakowało jej siostrę...
Hogwardzki* - nie wiem czy dobrze odmieniłam
_________________________________________________
Wiem jestem jędzą, że zostawiam was w takim momencie, ale tak już jestem =) Następny rozdział będzie bardzo długi (czyt. ok. 2,5 strony XD). Mam nadzieje, że się podobało. Czekam na komentarze =D
Luna
- Czyli, zawsze chciałeś dostać się do drużyny Qudditcha? - spytała czarnowłosa.
- Tak, w tym roku próbowałem, ale nie udało się. Za rok też pójdę na nabór. Chciałbym być ścigającym, a McMore jest na 7 roku, więc będzie miejsce. - odpowiedział wyczerpująco Rudolf.
- Chciałbym, osiągnąć taką perfekcje jak ty.
- Ja, perfekcje?! - spytała zdziwiona Black.
- Błagam, a co było na ostatnim meczu. Dostałaś tłuczkiem, ale i tak strzeliłaś. Myślę, że po takim uderzeniu, nawet Malfoy by spadł z miotły.
- Nie przesadzaj! - mruknęła.
- Ja nie przesadzam!
To musiało ciekawie wyglądać. Dwie postacie przekomarzające się na środku Błoni o godzinie 1 nad ranem. Posiadające tylko blade światło różdżek.
Niedługo potem dotarli do pokoju wspólnego. Lestrange odprowadził ją pod same schody do jej Dormitorium, w którym, z całą pewnością, już od dłuższego czasu, spały Ann i Eva.
- Pa! - mruknął i chciał odejść, ale coś go zatrzymało.
- Jeszcze raz, dzięki. - powiedziała i wspięła się na palce by pocałować go w policzek. Uśmiechnął się odszedł.
- Do zobaczenia! - krzyknęła jeszcze ze szczytu schodów.
***
Szła dziarskim krokiem do Skrzydła Szpitalnego, żeby sprawdzić co tam u jej siostrzyczki. Ted został wczoraj (ku jego wielkiej rozpaczy) odprawiony do Dormitorium, przez panią Pomfrey. A biedak był tak wyczerpany, że jeszcze śpi, dowiedziała się tego od jego kolegów. Tak więc ta chuda i pogodna istotka, przemierzała korytarze Hogwartu z uśmiechem na twarzy w tą słoneczną, mimo, że listopadową sobotę. Wpadła właśnie do Hogwardzkiego* "szpitala". Spojrzała na łóżko, które do wczoraj zajmowała jej siostra, ale teraz było puste.
- Gdzie jest Andromeda? - spytała ze strachem pielęgniarki.
- Trafiła do św. Munga. - odparł dyrektor, pojawiając się znikąd - Jej stan się pogorszył. Przed chwila poszli stąd twoi rodzice. Są małe szanse na to, że przeżyje. - dokończył ze smutkiem.
Bellatrix stała jak wryta. Nie była w stanie nic powiedzieć i stała się jeszcze bladsza (jeśli to w ogóle, było możliwe). Wyszła z pomieszczenia bez słowa, lecz po chwili poczuła mokre krople na policzkach. Czemu to musiało przytrafić się akurat Dromedzie?!
***
Jak burza wpadła do Dormitorium.
- Bell, co się stało? - spytała Ann, widząc łzy przyjaciółki
.- Dro-j-j-jest-w-w-m-mungu-i-nie-wiadomo-czy-przeżyje - wyszlochała. Dziewczyny również zamurowało.
- Dostałaś list. - mruknęła Eva
List brzmiał:
"Droga, Bello,
niedawno byliśmy w Hogwarcie. Andromeda została przeniesiona do św. Munga. Są małe szanse na to, że przeżyje. Niestety. Największym problemem jest to, że nie wiadomo co ją zaatakowało. Nam też jest przykro. Cyzia już wie.
Całujemy,
Rodzice"
***
Bella prędko opuściła Dormitorium. Zaczęła włóczyć się po zamku wspominając chwile spędzone z siostrą. Dotarła na Błonia, do ich ulubionego drzewa. Usiadła pod nim.
- Gdybyś cały czas z nią była, nic by się nie stało. - szeptała do siebie łykając słone łzy. Odchyliła głowę do tyłu pozwalając, aby jej włosy opadły na plecy. Po chwili usłyszała dziwny dźwięk. Otworzyła oczy i zobaczyła coś, co z całą pewnością zaatakowało jej siostrę...
Hogwardzki* - nie wiem czy dobrze odmieniłam
_________________________________________________
Wiem jestem jędzą, że zostawiam was w takim momencie, ale tak już jestem =) Następny rozdział będzie bardzo długi (czyt. ok. 2,5 strony XD). Mam nadzieje, że się podobało. Czekam na komentarze =D
Luna
czwartek, 6 listopada 2014
10) "Ten, który znajdzie miejsce w przyszłości."
Ten rozdział dedykuję pewnej bloggerce której nick brzmi Tigraira. Tak jak ostrzegałam!
Teraz wprowadzamy bardo istotną postać. Enjoy reading!
Zostawiła Ted"a samego w Skrzydle Szpitalnym. Minął już tydzień, a ona się nie obudziła. Wiadomo było, że nie zrobiło tego żadne stworzenie z lasu na błoniach. To zrobiło COŚ z Zakazanego Lasu. Po raz pierwszy od 3 dni szła do dormitorium, ponieważ przez cały czas siedziała przy łóżku bliźniaczki. Kiedy ubrała się i przebrała dochodziła godzina 21:00. Schowała się w najciemniejszym kącie Pokoju Wspólnego, patrząc się martwo w płomienie tańczące w kominku. Było to niezbyt wysokie pomieszczenie, ponieważ znajdowało się w lochach. Barwami dominującymi były srebro i zieleń. Wszystkie fotele, sofy i stoły utrzymane były w nienagannym stanie, a na ścianach wsiały okazałe gobeliny. W najbardziej ciemnym i odległym kącie kuliła się mała istotka, przyciskająca kolana do piersi i łykająca słone łzy. "A gdyby to tak ona leżała teraz w skrzydle szpitalnym?" - jej myśli płynęły powoli, niczym rzeka gęstej czekolady - "O, tak. Byłoby lepiej."
Jej czarne, piękne, kręcone włosy spływały kaskadą na jej ramiona, zakrywając jej, i tak już prawie niewidoczną, bladą twarz, przecinaną co chwilę, nowym strumieniem łez, wypływającym spod jej gęstych, czarnych rzęs*. Po chwili do jej uszu dotarły szepty.
- Cyzia, naprawdę się spieszymy! - syknął ktoś. Malfoy. - ta myśl błyskawicznie przyleciała do jej głowy.
- Już idę, Lucjusz. Już. - odpowiedział mu ciepły głos Narcyzy Black. W Bellatrix krew zabulgotała. Gdzie ten porąbaniec chce ciągnąć jej siostrę o takiej porze?! Pozostało jej tylko to sprawdzić.
***
Szła cicho mrocznym korytarzem, prawie wstrzymując oddech. Wszystko żeby tylko się nie wydać. Hogwart o tej porze był jakiś... inny. Powoli kierowali się do wyjścia. Gdzie oni zamierzają się udać? Wyszli. Teraz żwawym krokiem pokonywali błonia. Już wiedziała gdzie idą. Zakazany Las.
***
Ciężko było jej podążać za nimi. Zdecydowanie przyspieszyli, poza tym ciągle chowali się za drzewami. Wyraźnie dotarli do celu. Schowali się za kręgiem drzew. Bella zajęła dobre miejsce. Spostrzegła, że jest tam o wiele więcej. Wszyscy w czarnych pelerynach, wszyscy oprócz Narcyzy. Po środku stał przystojny chłopak. skarciła się w myślach, jak można w takiej chwili myśleć o tym cz ktoś jest przystojny?!
- Drodzy Śmierciożercy, - rzekł. Jacy Śmierciożercy?! - wiecie jak naszą społeczność zanieczyszczają Szlamy. - tu wzdrygnął lekko. - My musimy temu zaradzić...
- Wiemy, panie.
- Zamilcz, Crabbe. - wysyczał. - Ale do tego musimy mieć porządną armię, a wy macie ją zdobyć.
***
Rozmawiali jeszcze dobre półgodziny. Spotkanie wyraźnie dobiegało końca, kiedy...
- Panie, tam coś się rusza. - mruknął, któryś z nich.
- Załatw to, Avery. - rzekł, ich "Pan''
- Drętwota! - usłyszeli głuchy łomot, zaklęcie wcelowało idealnie w czarnowłosą istotę pomędzy drzewami.
- Żegnajcie, do wtorku. - Mruknął Czarny Pan.
- Lucjuszu, wydaje mi się, że to Bel... - usłyszała przerażony głos swojej siostry.
- Narcyzo, proooszę! Jestem zmęczony! - przerwał jej chłopak.
Usłyszała oddalające się kroki. Została sama. Sama w środku Zakazanego Lasu.
***
- I tu cię twoja ciekawość cię zaprowadziła, Black. - przeklinała się w myślach. - A teraz grzecznie sobie poczekasz, aż zje cię to coś, co już zajęło się twoją siostrzyczką.
Usłyszała szelest liści. Przestraszyła się nie na żarty. Miał zapaloną różdżkę, lecz nie mogła dostrzec jego twarzy. Mruknął coś, a ona mogła się już swobodnie ruszać.
- Dziękuję. - mruknęła zmieszana, podnosząc się.
- Nie ma za co. Bellatrix, tak? - mogła zobaczyć jego twarz, ale jej nie rozpoznała. Był, pewnie w jej wieku i również był przystojny. "Bella! - wrzasnęła w myślach." Miał na sobie czarną pelerynę, a czarne włosy schludnie uczesane.
- A ty? - spytała.
- Rudolf, Rudolf Lestrange..
Jej czarne, piękne, kręcone włosy spływały kaskadą na jej ramiona, zakrywając jej, i tak już prawie niewidoczną, bladą twarz, przecinaną co chwilę, nowym strumieniem łez, wypływającym spod jej gęstych, czarnych rzęs. * - jak na razie najdłuższe zdanie, na blogu =)
________________________________________
Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć o Rudim, zapraszam do zakładki postacie. Kolejny rozdział pojawi się albo we wtorek, albo w piątek. Całuję i mam nadzieję, że się podobało. Pamiętajcie CZYTASZ=KOMENTUJESZ, a jakoś nie widzę tu ponad 1270 komentarzy XD
Całusy!
Luna
Macie Rudolfika ;)
Teraz wprowadzamy bardo istotną postać. Enjoy reading!
Zostawiła Ted"a samego w Skrzydle Szpitalnym. Minął już tydzień, a ona się nie obudziła. Wiadomo było, że nie zrobiło tego żadne stworzenie z lasu na błoniach. To zrobiło COŚ z Zakazanego Lasu. Po raz pierwszy od 3 dni szła do dormitorium, ponieważ przez cały czas siedziała przy łóżku bliźniaczki. Kiedy ubrała się i przebrała dochodziła godzina 21:00. Schowała się w najciemniejszym kącie Pokoju Wspólnego, patrząc się martwo w płomienie tańczące w kominku. Było to niezbyt wysokie pomieszczenie, ponieważ znajdowało się w lochach. Barwami dominującymi były srebro i zieleń. Wszystkie fotele, sofy i stoły utrzymane były w nienagannym stanie, a na ścianach wsiały okazałe gobeliny. W najbardziej ciemnym i odległym kącie kuliła się mała istotka, przyciskająca kolana do piersi i łykająca słone łzy. "A gdyby to tak ona leżała teraz w skrzydle szpitalnym?" - jej myśli płynęły powoli, niczym rzeka gęstej czekolady - "O, tak. Byłoby lepiej."
Jej czarne, piękne, kręcone włosy spływały kaskadą na jej ramiona, zakrywając jej, i tak już prawie niewidoczną, bladą twarz, przecinaną co chwilę, nowym strumieniem łez, wypływającym spod jej gęstych, czarnych rzęs*. Po chwili do jej uszu dotarły szepty.
- Cyzia, naprawdę się spieszymy! - syknął ktoś. Malfoy. - ta myśl błyskawicznie przyleciała do jej głowy.
- Już idę, Lucjusz. Już. - odpowiedział mu ciepły głos Narcyzy Black. W Bellatrix krew zabulgotała. Gdzie ten porąbaniec chce ciągnąć jej siostrę o takiej porze?! Pozostało jej tylko to sprawdzić.
***
Szła cicho mrocznym korytarzem, prawie wstrzymując oddech. Wszystko żeby tylko się nie wydać. Hogwart o tej porze był jakiś... inny. Powoli kierowali się do wyjścia. Gdzie oni zamierzają się udać? Wyszli. Teraz żwawym krokiem pokonywali błonia. Już wiedziała gdzie idą. Zakazany Las.
***
Ciężko było jej podążać za nimi. Zdecydowanie przyspieszyli, poza tym ciągle chowali się za drzewami. Wyraźnie dotarli do celu. Schowali się za kręgiem drzew. Bella zajęła dobre miejsce. Spostrzegła, że jest tam o wiele więcej. Wszyscy w czarnych pelerynach, wszyscy oprócz Narcyzy. Po środku stał przystojny chłopak. skarciła się w myślach, jak można w takiej chwili myśleć o tym cz ktoś jest przystojny?!
- Drodzy Śmierciożercy, - rzekł. Jacy Śmierciożercy?! - wiecie jak naszą społeczność zanieczyszczają Szlamy. - tu wzdrygnął lekko. - My musimy temu zaradzić...
- Wiemy, panie.
- Zamilcz, Crabbe. - wysyczał. - Ale do tego musimy mieć porządną armię, a wy macie ją zdobyć.
***
Rozmawiali jeszcze dobre półgodziny. Spotkanie wyraźnie dobiegało końca, kiedy...
- Panie, tam coś się rusza. - mruknął, któryś z nich.
- Załatw to, Avery. - rzekł, ich "Pan''
- Drętwota! - usłyszeli głuchy łomot, zaklęcie wcelowało idealnie w czarnowłosą istotę pomędzy drzewami.
- Żegnajcie, do wtorku. - Mruknął Czarny Pan.
- Lucjuszu, wydaje mi się, że to Bel... - usłyszała przerażony głos swojej siostry.
- Narcyzo, proooszę! Jestem zmęczony! - przerwał jej chłopak.
Usłyszała oddalające się kroki. Została sama. Sama w środku Zakazanego Lasu.
***
- I tu cię twoja ciekawość cię zaprowadziła, Black. - przeklinała się w myślach. - A teraz grzecznie sobie poczekasz, aż zje cię to coś, co już zajęło się twoją siostrzyczką.
Usłyszała szelest liści. Przestraszyła się nie na żarty. Miał zapaloną różdżkę, lecz nie mogła dostrzec jego twarzy. Mruknął coś, a ona mogła się już swobodnie ruszać.
- Dziękuję. - mruknęła zmieszana, podnosząc się.
- Nie ma za co. Bellatrix, tak? - mogła zobaczyć jego twarz, ale jej nie rozpoznała. Był, pewnie w jej wieku i również był przystojny. "Bella! - wrzasnęła w myślach." Miał na sobie czarną pelerynę, a czarne włosy schludnie uczesane.
- A ty? - spytała.
- Rudolf, Rudolf Lestrange..
Jej czarne, piękne, kręcone włosy spływały kaskadą na jej ramiona, zakrywając jej, i tak już prawie niewidoczną, bladą twarz, przecinaną co chwilę, nowym strumieniem łez, wypływającym spod jej gęstych, czarnych rzęs. * - jak na razie najdłuższe zdanie, na blogu =)
________________________________________
Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć o Rudim, zapraszam do zakładki postacie. Kolejny rozdział pojawi się albo we wtorek, albo w piątek. Całuję i mam nadzieję, że się podobało. Pamiętajcie CZYTASZ=KOMENTUJESZ, a jakoś nie widzę tu ponad 1270 komentarzy XD
Całusy!
Luna
Macie Rudolfika ;)
wtorek, 4 listopada 2014
Too Much Informations
Tigraria wypełniła to na swoim blogu, więc co miałam zrobić?! Całusy kochana, może poczytasz? Czekam na Ciebie.
1. Co masz na sobie?
Bluzkę z napisem "NEW YORK CITY 1993", dżinsy i stópki NIKE.
2.Czy kiedykolwiek byłaś zakochana?
Raczej NIE
3.Czy kiedykolwiek miałaś "straszne zerwanie"?
Nigdy
4.Ile masz wzrostu?
167 cm
5.Ile ważysz?
Jestem KOBIETĄ. Więc udam, że tego nie usłyszałam.
6.Jakieś tatuaże?
Ewentualnie w przyszłości mała Insygnia Śmierci na nadgarstku
7.Jakiś piercing?
Nie
8.One true parring (para TV),którą lubisz?
Nie mam
9.Ulubiony program (serial)?.
Raczej nie oglądam
10.Ulubione zespoły?
Nie wiem chyba nie mam
11.Coś czego ci brakuje?
Listu z Hogwartu i czasu.
12.Ulubiona piosenka?
Let Her Go
13.Ile masz lat?
12, ale wszyscy mnie postarzają
14.Znak zodiaku?
Waga
15.Czego szukasz u partnera?
Cierpliwy, zabawny i słodki
16.Ulubiony cytat?
Wie, że ściągam, ale zakochałam się od razu gdy przeczytałam, mimo, że nawet nie wiem z jakiego blog jest ten cytat. Moje ulubione: "Czekolada nie zostawia. Czekolada rozumie, "Nie pozwół, aby szkoła przeszkodziła ci w edukacji", "Jesteś tak samo normalny jak ja", "Świat nie dzieli się na ludzi dobrych i Śmierciożerców", "To już jest koniec. Nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść"
17.Ulubiony aktor?
Evanna Lynch. Helena Bohman Carter i Emma Thompson.
18.Ulubiony kolor?
Niebieski :*
19.Głośna muzyka czy cicha?
Cicha. Ogólnie moja playlista jest taka, że na koniec słuchania łzy cisną się do oczu i zaczynam ubolewać nad swoim życiem.
20.Gdzie idziesz gdy jesteś smutna?
Do wanny.
21.Jak długo zajmuje ci prysznic?
Nic. Mam wannę :)
22.Jak długo zajmuje Ci przygotowanie się rano?
30 min?
23.Biłaś się kiedyś z kimś?
Nie *grzeczna dziewczynka*.
24.TURN ON. Co cie kręci,co ci się podoba u chłopców?
No ogólnie nie kłócą się o wszystko i są inni niż dziewczyny.
25.TURN OFF. Co ci się nie podoba u chłopców?
Mają resztki mózgu i ciągle gadają nieprzyzwoite tematy.
26.Powód dla którego dołączyłaś do blogspot?
*HISTORYJKA*
Czytam mojego ok. 35 bloga. Kończę go i łezka sama w oku się kręci. I nagle PUFF! Przychodzi wena. Ponieważ piszę już od jakiegoś czasu, otwieram folder z opowiadaniami. Stwierdzam, że to powinna być historia wieloczęściowa. PUFF! Przychodzi pomysł żeby założyć bloga.
27.Czego się boisz?
Tego, że machnę różdżką i nic się niestanie.
28.Kiedy ostatnio płakałaś?
W niedziele ze stresu.
29.Kiedy ostatnio powiedziałaś,że kogoś kochasz?
Do siostry.
30.Co oznacza twój Blog username?
Luna - chyba wszyscy wiemy kto to. Nie wiesz? Sio, mugolu! A Luna to taka ja.
31.Ostatnia przeczytana książka?
"Narnia"
32.Książka którą aktualnie czytasz?
"Baśniobór"
33.Co ostatnio oglądałaś (serial TV)?
Nie oglądałam nic od miesiąca.
34.Ostatnia osoba z którą rozmawiałaś?
Rano z koleżanką. Później straciłam głos.
35.Relacja między tobą,a osobą,której ostatnio wysłałaś sms?
To mój tata :)
36.Ulubiona potrawa?
Azjatyckie jedzenie.
37.Miejsce,które chcesz odwiedzić?
Floryda, park rozrywki Harry Potter i Londyn.
38.Ostatnie miejsce w którym byłaś?
Szkoła.
39.Czy ktoś ci się teraz podoba?
Nie!!!
40.Ostatni raz kiedy pocałowałaś kogoś?
Moją siostrę (5 lat) w czoło dziś rano.
41.Ostatnio kiedy ktoś cię obraził?
Siostrzyczka powiedziała że jestem głupia. Nie przejęłam się zbytnio :3
42.Ulubiony smak słodki?
Czekolada.
43.Na jakich instrumentach grasz?
Na żadnym chwilowo, choć chciałabym na gitarze i pianinie.
44.Ulubiona część biżuterii?
Naszyjniki :P
45.Ostatni uprawiany sport?
Tenis.
46.Jaką piosenkę ostatnio śpiewałaś?
Let her go - wczoraj, kiedy jeszcze miałam głos.
47.Ulubiony tekst na podryw?Mój zegarek wskazuje tę samą godzinę! To na pewno przeznaczenie! ~Maryline
48.Czy kiedykolwiek użyłaś tego tekstu?
Nigdy i chyba nie użyję...
49.Z kim ostatnio przebywałaś w wolnym czasie?
Z koleżanką ;)
50.Kto powinien odpowiedzieć na te pytania?
Wszyscy, którzy mają bloga i to czytają. Odpuszczam tym co to już napisali. Dajcie link w komie chętnie poczytam ;)
Luna
1. Co masz na sobie?
Bluzkę z napisem "NEW YORK CITY 1993", dżinsy i stópki NIKE.
2.Czy kiedykolwiek byłaś zakochana?
Raczej NIE
3.Czy kiedykolwiek miałaś "straszne zerwanie"?
Nigdy
4.Ile masz wzrostu?
167 cm
5.Ile ważysz?
Jestem KOBIETĄ. Więc udam, że tego nie usłyszałam.
6.Jakieś tatuaże?
Ewentualnie w przyszłości mała Insygnia Śmierci na nadgarstku
7.Jakiś piercing?
Nie
8.One true parring (para TV),którą lubisz?
Nie mam
9.Ulubiony program (serial)?.
Raczej nie oglądam
10.Ulubione zespoły?
Nie wiem chyba nie mam
11.Coś czego ci brakuje?
Listu z Hogwartu i czasu.
12.Ulubiona piosenka?
Let Her Go
13.Ile masz lat?
12, ale wszyscy mnie postarzają
14.Znak zodiaku?
Waga
15.Czego szukasz u partnera?
Cierpliwy, zabawny i słodki
16.Ulubiony cytat?
Wie, że ściągam, ale zakochałam się od razu gdy przeczytałam, mimo, że nawet nie wiem z jakiego blog jest ten cytat. Moje ulubione: "Czekolada nie zostawia. Czekolada rozumie, "Nie pozwół, aby szkoła przeszkodziła ci w edukacji", "Jesteś tak samo normalny jak ja", "Świat nie dzieli się na ludzi dobrych i Śmierciożerców", "To już jest koniec. Nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść"
17.Ulubiony aktor?
Evanna Lynch. Helena Bohman Carter i Emma Thompson.
18.Ulubiony kolor?
Niebieski :*
19.Głośna muzyka czy cicha?
Cicha. Ogólnie moja playlista jest taka, że na koniec słuchania łzy cisną się do oczu i zaczynam ubolewać nad swoim życiem.
20.Gdzie idziesz gdy jesteś smutna?
Do wanny.
21.Jak długo zajmuje ci prysznic?
Nic. Mam wannę :)
22.Jak długo zajmuje Ci przygotowanie się rano?
30 min?
23.Biłaś się kiedyś z kimś?
Nie *grzeczna dziewczynka*.
24.TURN ON. Co cie kręci,co ci się podoba u chłopców?
No ogólnie nie kłócą się o wszystko i są inni niż dziewczyny.
25.TURN OFF. Co ci się nie podoba u chłopców?
Mają resztki mózgu i ciągle gadają nieprzyzwoite tematy.
26.Powód dla którego dołączyłaś do blogspot?
*HISTORYJKA*
Czytam mojego ok. 35 bloga. Kończę go i łezka sama w oku się kręci. I nagle PUFF! Przychodzi wena. Ponieważ piszę już od jakiegoś czasu, otwieram folder z opowiadaniami. Stwierdzam, że to powinna być historia wieloczęściowa. PUFF! Przychodzi pomysł żeby założyć bloga.
27.Czego się boisz?
Tego, że machnę różdżką i nic się niestanie.
28.Kiedy ostatnio płakałaś?
W niedziele ze stresu.
29.Kiedy ostatnio powiedziałaś,że kogoś kochasz?
Do siostry.
30.Co oznacza twój Blog username?
Luna - chyba wszyscy wiemy kto to. Nie wiesz? Sio, mugolu! A Luna to taka ja.
31.Ostatnia przeczytana książka?
"Narnia"
32.Książka którą aktualnie czytasz?
"Baśniobór"
33.Co ostatnio oglądałaś (serial TV)?
Nie oglądałam nic od miesiąca.
34.Ostatnia osoba z którą rozmawiałaś?
Rano z koleżanką. Później straciłam głos.
35.Relacja między tobą,a osobą,której ostatnio wysłałaś sms?
To mój tata :)
36.Ulubiona potrawa?
Azjatyckie jedzenie.
37.Miejsce,które chcesz odwiedzić?
Floryda, park rozrywki Harry Potter i Londyn.
38.Ostatnie miejsce w którym byłaś?
Szkoła.
39.Czy ktoś ci się teraz podoba?
Nie!!!
40.Ostatni raz kiedy pocałowałaś kogoś?
Moją siostrę (5 lat) w czoło dziś rano.
41.Ostatnio kiedy ktoś cię obraził?
Siostrzyczka powiedziała że jestem głupia. Nie przejęłam się zbytnio :3
42.Ulubiony smak słodki?
Czekolada.
43.Na jakich instrumentach grasz?
Na żadnym chwilowo, choć chciałabym na gitarze i pianinie.
44.Ulubiona część biżuterii?
Naszyjniki :P
45.Ostatni uprawiany sport?
Tenis.
46.Jaką piosenkę ostatnio śpiewałaś?
Let her go - wczoraj, kiedy jeszcze miałam głos.
47.Ulubiony tekst na podryw?Mój zegarek wskazuje tę samą godzinę! To na pewno przeznaczenie! ~Maryline
48.Czy kiedykolwiek użyłaś tego tekstu?
Nigdy i chyba nie użyję...
49.Z kim ostatnio przebywałaś w wolnym czasie?
Z koleżanką ;)
50.Kto powinien odpowiedzieć na te pytania?
Wszyscy, którzy mają bloga i to czytają. Odpuszczam tym co to już napisali. Dajcie link w komie chętnie poczytam ;)
Luna
niedziela, 2 listopada 2014
9) „Halloween czyli… Czy to jest wilkołak?! cz.2”
Dedykuję
ten rozdział - po raz kolejny - moim kochanym dziewczynom: Assari Cleto
i Cioci Belli, które każdym komentarzem podnoszą mnie na duchu i dają
siłę na kolejne rozdziały.
Dziękuję wam!
Jason
leżał martwy. Martwy. Martwy!!!Pośród ciernistych krzewów spoczywało
jego ciało. Czarne kręcone włosy- jak zawsze- z nonszalnacją opadały mu
na czoło. Bladą cerę przecinały strużki krwi. Przez podartą koszule
przesiąkała krew. Stałam jak wryta w ziemie. Co miałam zrobić. Czułam
jakby cały mój świat leżał tam na ziemi martwy, pozbawiony życia.
Kochałam go, naprawdę kochałam.
Czemu
uświadamiam sobie to dopiero teraz. Teraz kiedy jego już nie ma.
Dlaczego dopiero teraz. Stałam tak dalej, nie miałam siły już na nic.
Łzy bezwładnie spływały po moich policzkach.
- Riddiculus! - męski
głos, to na pewno był mężczyzna. Znałam ten głos, ale nie wiedziała do
kogo on należy. Wszystko dochodziło do mnie jakby przez mgłę.
Nagle ciało zniknęło.
- Bella, Bella słyszysz mnie! - tak teraz byłam pewna. To był Jason.
Rzuciłam
mu się w ramiona. A co jeśli on to zobaczył? Nie, to przecież bogin.
Dla niego przyjął inną postać. Dalej szlochałam w jego ramię,mocząc jego
koszule.
-
Bel, spokojnie. Bel, to był tylko bogin. Cii, spokojnie. - usilnie
próbował mnie uspokoić. Ja byłam spokojna. On żył. Było dobrze.
Uśmiechnęłam się niepewnie.
- No to idziemy? - spojrzałam na niego jakby urwał się z choinki. - W końcu chyba chcesz wygrać?
Zupełnie zapomniałam! Zawody! A ci jak już ktoś wygrał?!
- Idziemy! - pociągnęłam go, na co on zareagował gromkim śmiechem.
***
Szliśmy dalej - ramię w ramię. Co chwila śmieliśmy się z żartów i wspominaliśmy przeszłość.
Nagle coś za nami drgnęło. I zza drzew wyłoniło się włochate coś. Zaczęłam biec.
- Jason... Czy to jest wilkołak?! - spytałam roztrzęsiona.
- najwyraźniej. - odpowiedział siląc się na ironię. "Wilkołak" dalej nas gonił. W pewnym momencie Nordson, ot tak, zapadł się pod liście.
- Jay!!! - wrzasnęłam przerażona.
- Biegnij, Bella! Ja sobie poradzę! - wydyszał z rowu do, którego wpadł.
Rzuciłam na niego przelotne spojrzenie. Chciałam zostać, ale zauważyłam, że bestia się zbliża. Spojrzałam mu w oczy i odbiegłam.
***
Naprawdę nie łatwo pokonać Sklątkę-Tylnowybuchową i Nieśmiałki. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Te (przekleństwo) Nieśmiałki prawie wydłubały mi oczy. I mam tyle zadrapań. Uch!
Już nie biegłam. Przestałam wierzyć w to, że wygram. Nagle za drzewami coś zamajaczyło złotym blaskiem.
- To puchar? - powiedziałam do siebie. - Nie. Ale można sprawdzić.
Stanęłam ja wryta to był puchar. Ogarnęłam się i zaczęłam biec w jego kierunku. Nagle zza drzew wyłoniła się postać. Z powodu jasnego blasku oślepiającego mnie, nie mogłam ujrzeć jego twarzy.
On też biegł po nagrodę. Dotknęliśmy pucharu w tej samej chwili. Las zapadł się pod ziemię, a marmurowa płyta w okół pucharu
podniosła na wysokość 20 stóp. Teraz wiedziałam kto to jest. Drugi raz tego dnia, to był Jason.
***
Byłam bardzo zadowolona. Wygraliśmy! Dostaliśmy po 50 galeonów i po 100 punktów dla domu. Tylko nigdzie nie było Andromedy. Przechadzałam się po błoniach zmierzając ku mojemu ulubionemu drzewu. Już miałam siadać, kiedy zobaczyłam coś co mnie zamurowało. Dro leżała na ziemi nieprzytomna, a z jej czoła leciała krew. Na nodze miała gigantyczne rozcięcie, pod oczami zieleniły się sińce. Uznałam, że to kolejny bogin.
- Riddiculus! - krzyknęłam. Nic - Riddiculus! - krzyczałam coraz bardziej panicznie.
To nie był bogin, to była prawdziwa Andromeda Black...
_____________________________________
Wiem okłamałam was. Notka miała być wczoraj, ale komputer nie chciał współpracować. Przepraszam. Nowy rozdział pojawi się ok. w piątek. Wypełnię jeszcze TooMuchInformationes.
Zachęcam do komentowania, całusy!
Luna
Zupełnie zapomniałam! Zawody! A ci jak już ktoś wygrał?!
- Idziemy! - pociągnęłam go, na co on zareagował gromkim śmiechem.
***
Szliśmy dalej - ramię w ramię. Co chwila śmieliśmy się z żartów i wspominaliśmy przeszłość.
Nagle coś za nami drgnęło. I zza drzew wyłoniło się włochate coś. Zaczęłam biec.
- Jason... Czy to jest wilkołak?! - spytałam roztrzęsiona.
- najwyraźniej. - odpowiedział siląc się na ironię. "Wilkołak" dalej nas gonił. W pewnym momencie Nordson, ot tak, zapadł się pod liście.
- Jay!!! - wrzasnęłam przerażona.
- Biegnij, Bella! Ja sobie poradzę! - wydyszał z rowu do, którego wpadł.
Rzuciłam na niego przelotne spojrzenie. Chciałam zostać, ale zauważyłam, że bestia się zbliża. Spojrzałam mu w oczy i odbiegłam.
***
Naprawdę nie łatwo pokonać Sklątkę-Tylnowybuchową i Nieśmiałki. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Te (przekleństwo) Nieśmiałki prawie wydłubały mi oczy. I mam tyle zadrapań. Uch!
Już nie biegłam. Przestałam wierzyć w to, że wygram. Nagle za drzewami coś zamajaczyło złotym blaskiem.
- To puchar? - powiedziałam do siebie. - Nie. Ale można sprawdzić.
Stanęłam ja wryta to był puchar. Ogarnęłam się i zaczęłam biec w jego kierunku. Nagle zza drzew wyłoniła się postać. Z powodu jasnego blasku oślepiającego mnie, nie mogłam ujrzeć jego twarzy.
On też biegł po nagrodę. Dotknęliśmy pucharu w tej samej chwili. Las zapadł się pod ziemię, a marmurowa płyta w okół pucharu
podniosła na wysokość 20 stóp. Teraz wiedziałam kto to jest. Drugi raz tego dnia, to był Jason.
***
Byłam bardzo zadowolona. Wygraliśmy! Dostaliśmy po 50 galeonów i po 100 punktów dla domu. Tylko nigdzie nie było Andromedy. Przechadzałam się po błoniach zmierzając ku mojemu ulubionemu drzewu. Już miałam siadać, kiedy zobaczyłam coś co mnie zamurowało. Dro leżała na ziemi nieprzytomna, a z jej czoła leciała krew. Na nodze miała gigantyczne rozcięcie, pod oczami zieleniły się sińce. Uznałam, że to kolejny bogin.
- Riddiculus! - krzyknęłam. Nic - Riddiculus! - krzyczałam coraz bardziej panicznie.
To nie był bogin, to była prawdziwa Andromeda Black...
_____________________________________
Wiem okłamałam was. Notka miała być wczoraj, ale komputer nie chciał współpracować. Przepraszam. Nowy rozdział pojawi się ok. w piątek. Wypełnię jeszcze TooMuchInformationes.
Zachęcam do komentowania, całusy!
Luna
sobota, 1 listopada 2014
8) "Halloween czyli... Czy to jest wilkołak?! cz.1”
Ten rozdział dedykuje wszystkim ANONIMOM, którzy sprawili, że jest 1001 wyświetleń! Obiecany bonus Halloweenowy. Ogółem ENJOY READING!!!!!!!!!!!!
Kiedy rano wstałam miałam doskonały humor, ponieważ zrozumiałam jaki dziś dzień. Noc Duchów! A w dodatku sobota! Założyłam moją ulubioną sukienkę, a włosy związałam w ciasny warkocz. Rozejrzałam się po pokoju. Było to duże dormitorium w barwach zieleni i srebra. W kątach stały cztery łóżka. Każda dziewczyna była wyposażona w szafę i toaletkę, a toalety były dwie. Z jednej z nich dochodził wesoły pluszczący odgłos połączony z cichym śpiewem - Eva już wstała. Ale ja jestem głupia! Nie umyłam się! Westchnęłam i pobiegłam do łazienki. Po 15 minutach byłam gotowa. W sypialni było cicho - Eva jest na śniadaniu. Zobaczyłam moje współlokatorki, które smacznie spały. I wtedy narodził się szatański plan.
-Aguamenti! - wrzasnęłam, a z mojej różdżki wydobył się strumień - wody mocząc dziewczyny.
Nawet nie usłyszałam wyzwisk, które były skierowane w moją stronę, bo już byłam w Wielkiej Sali. Po chwili dołączyły do mnie koleżanki, które zabijały mnie wzrokiem. Ku zdziwieniu wszystkich Doumbledore powstał.
- Okazji Nocy Duchów, - zaczął dyrektor - grono nauczycielskie przygotowało wyjątkową atrakcję. - słychać było szept, które siwowłosy natychmiast uciszył kontynując swoja mowę - na błoniach Hogwartu wyrósł las w, którym znajdziecie wszystkie wasze lęki, głównie boginy przyjmujące za każdym razem inną postać oraz potwory. W sercu lasu znajduje się puchar. Ten kto pierwszy go dotnie wygrywa 100 galeonów i 100 punktów dla domu. Chętnych zapraszam na błonia o godzinie 11. Będzie tam również miejsce dla widowni. - dyrektor ponownie usiadł pozostawiając wszystkich w napięciu
***
Błonia wyglądały tak nienaturalnie porośnięte gęstym lasem. Zaraz maiła ruszyć po przygodę ze swoimi przyjaciółmi. Nawet Eva startuje, startuje każdy. Zobaczyła Cyzię idącą w jej stronę.
- Bell uważaj, na siebie.
- A ty ?
- Nie startuje.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszała znienawidzony przez siebie głos.
- Cyziu… - zaczął
- Malfoy, jak możesz narażać swoją świętą mordę, na tą niebezpieczną przygodę? - wyssyczałam
- Bo ja w przeciwieństwie, do ciebie, mam szansę na wygraną, Black.
- Tak, Malfoy bo ty jesteś najlepszy.
- A idź sobie z tymi twoimi szlamami, prędzej wrócicie martwi.
- Tobie też życzę powodzenia. - warknęłam.
- Musimy już iść zaraz się zacznie! - ponagliła ją Andromeda.
- Powodzenia dziewczyny! - krzyknęła Narcyza na odchodnym.
Ochotnicy ustawili się w szeregu przed lasem. Po ogłoszeniu zasad zapanowała wrzawa. Nagle rozległ się ryk rogu i wszyscy rzucili się biegiem do lasu.
***
Szłam już dobre półgodziny. Byłam zmęczona, a moich przyjaciół nigdzie nie było. Pokonałam kilka stworów, nic trudnego. Żadnego prawdziwego wyzwania. Nagle w krzakach coś drgnęło. Podeszłam bliżej. To był on. Nie to nie może być prawda...
_______________________________
Wybaczcie, że jest tylko pół części, zasługujecie na więcej. Ale dziś jest Halloween, a ja jestem na iprezie, wy pewnie też, więc nie przeszkadzam. Kolejna część pojawi się jutro. A godzina dobrana specjalnie (na publikację)!
Luna
Kiedy rano wstałam miałam doskonały humor, ponieważ zrozumiałam jaki dziś dzień. Noc Duchów! A w dodatku sobota! Założyłam moją ulubioną sukienkę, a włosy związałam w ciasny warkocz. Rozejrzałam się po pokoju. Było to duże dormitorium w barwach zieleni i srebra. W kątach stały cztery łóżka. Każda dziewczyna była wyposażona w szafę i toaletkę, a toalety były dwie. Z jednej z nich dochodził wesoły pluszczący odgłos połączony z cichym śpiewem - Eva już wstała. Ale ja jestem głupia! Nie umyłam się! Westchnęłam i pobiegłam do łazienki. Po 15 minutach byłam gotowa. W sypialni było cicho - Eva jest na śniadaniu. Zobaczyłam moje współlokatorki, które smacznie spały. I wtedy narodził się szatański plan.
-Aguamenti! - wrzasnęłam, a z mojej różdżki wydobył się strumień - wody mocząc dziewczyny.
Nawet nie usłyszałam wyzwisk, które były skierowane w moją stronę, bo już byłam w Wielkiej Sali. Po chwili dołączyły do mnie koleżanki, które zabijały mnie wzrokiem. Ku zdziwieniu wszystkich Doumbledore powstał.
- Okazji Nocy Duchów, - zaczął dyrektor - grono nauczycielskie przygotowało wyjątkową atrakcję. - słychać było szept, które siwowłosy natychmiast uciszył kontynując swoja mowę - na błoniach Hogwartu wyrósł las w, którym znajdziecie wszystkie wasze lęki, głównie boginy przyjmujące za każdym razem inną postać oraz potwory. W sercu lasu znajduje się puchar. Ten kto pierwszy go dotnie wygrywa 100 galeonów i 100 punktów dla domu. Chętnych zapraszam na błonia o godzinie 11. Będzie tam również miejsce dla widowni. - dyrektor ponownie usiadł pozostawiając wszystkich w napięciu
***
Błonia wyglądały tak nienaturalnie porośnięte gęstym lasem. Zaraz maiła ruszyć po przygodę ze swoimi przyjaciółmi. Nawet Eva startuje, startuje każdy. Zobaczyła Cyzię idącą w jej stronę.
- Bell uważaj, na siebie.
- A ty ?
- Nie startuje.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszała znienawidzony przez siebie głos.
- Cyziu… - zaczął
- Malfoy, jak możesz narażać swoją świętą mordę, na tą niebezpieczną przygodę? - wyssyczałam
- Bo ja w przeciwieństwie, do ciebie, mam szansę na wygraną, Black.
- Tak, Malfoy bo ty jesteś najlepszy.
- A idź sobie z tymi twoimi szlamami, prędzej wrócicie martwi.
- Tobie też życzę powodzenia. - warknęłam.
- Musimy już iść zaraz się zacznie! - ponagliła ją Andromeda.
- Powodzenia dziewczyny! - krzyknęła Narcyza na odchodnym.
Ochotnicy ustawili się w szeregu przed lasem. Po ogłoszeniu zasad zapanowała wrzawa. Nagle rozległ się ryk rogu i wszyscy rzucili się biegiem do lasu.
***
Szłam już dobre półgodziny. Byłam zmęczona, a moich przyjaciół nigdzie nie było. Pokonałam kilka stworów, nic trudnego. Żadnego prawdziwego wyzwania. Nagle w krzakach coś drgnęło. Podeszłam bliżej. To był on. Nie to nie może być prawda...
_______________________________
Wybaczcie, że jest tylko pół części, zasługujecie na więcej. Ale dziś jest Halloween, a ja jestem na iprezie, wy pewnie też, więc nie przeszkadzam. Kolejna część pojawi się jutro. A godzina dobrana specjalnie (na publikację)!
Luna